Chyba będzie trzeba sie rozdzielić. Spojrzałem w kierunku wskazanym przez Zubat, ale wolałem nie iść w niepewnym kierunku. Mapa wydawała się pewniejszym drogowskazem. Przyjrzałem się mapie, ale był trochę dziwna i nijak nie mogłem jej odczytać. Mimo to przyglądałem się jej i próbowalem ustalić gdzie na niej jest północ i czy jest jakiś X, który mógłby wskazać cel. Kto wie, może do tego celu zmierza stado terroryzujące okolicę. Bardzo chciałem to sprawdzić.

- Że tak powiem robale map nie tworzą, bo niby jak ? Idziemy za nietoperkami feraina, ale mi to już migusiem. Jak się komuś nie podobo to wio za złotem mięsa wojny.

Geralt oddał mapę Bugsyemu i on wraz z Samaelem już oddalili się w miejsce wskazane przez Zubata. Kroczyli powoli i kroczyli. W końcu ujrzeli, że nie przejdą bez walki. Bo ich drogą zagradzała wielka pajęczyna, a na samym jej środku znajdował się... Ariados. Groźnie spoglądał i chciał walki.

Bugdy przestudiował mapę. W tym czasie Maverixx chciał wyruszyć za Samem i Geraltem, ale tego powstrzymał Typhlosion, który miał szukać winowajców a jego instynkt podpowiadał mu co innego niż trenerowi. Bugsy w końcu rzekł:
-Na tej mapie jest zaznaczona pobliska pasieka. A na niej znak X oraz symbol Scythera. Czy myślicie o tym samym co ja? - rzekł Bugsy i czekał na odpowiedź Dziomka, Krissa oraz Maverixxa.

-Tak, myślę, że to tam udały się Scytchery. Powinniśmy się tam jak najszybciej udać , może zdążymy powstrzymać je nim zniszczą kolejną pasiekę.

Geralt na widok Ariadosa tylko się uśmiechnął i spojrzał na swą Cyndaquil.
-Wiesz co masz robić.
Cyndaquil posłała żar by przepalić pajęczynę, po czym rzuciła się z Kręgiem Ognia na pająka.

Czekałem sobie spokojnie aż młody zrobi swoje samemu wygrzebując perfidnie gile z nosa. Nie ma to tamto, sem wyjątkowo pomocnym członkiem ekipy ^^

-Wow, nie spodziewałem się takiej mapy. Myślę, że ten X to nasz cel, powinniśmy udać się do wskazanego miejsca. Jest to dosyć dziwne, raczej Scythery nie zrobiły tej mapy, ale na pewno doprowadzi nas do jakiegoś ważnego miejsca. Chodźmy tam.
Bardzo byłem zdziwiony tak dokładna mapą. Poleciłem swej Zubat by leciała tuż przed nami i skanowała teren w poszukiwaniu wszelkich stworzeń i pułapek. W kieszeni zacisnąłem dłoń na greatballu. Oj kulko, może niebawem będziesz miała lokatora.

Ekipa1 Gelat i Samael
Samael wyciągał gile z nosa, a potem je zjadał niestety zaczynała mu po tym przeszkadzać dość szybko biegunka, a Stoperanu nikt nie wziął. Wreszcie jednak przedarliście się przez Ariadosa i jego pajęczynę, gdyż potężny ognisty atak zdemolował i pokemona i jego domek. Wreszcie ruszyliście dalej, a tam znaleźliście jakieś robacze stworzenie, które siedziało przyssane do drzewa i wypijało z niego nektar.

Ekipa2 Kriss, Dziomek i Maverixx
Ta trójka wraz z Bugsym doszła do wspólnego wniosku. Należy iść w to miejsce oznaczone na mapie. Bugsy rzekł tylko:
-Należy być przygotowanym na wszystko. Nie wiadomo co to może być. - po tych słowach ruszyliście. Miejscem zaznaczonym na mapie okazała się mała pasieka, pewnego starszego pana, który zapłakany stał przed płotem. Krzyczał tylko:
-Mój miód... moje Combee. To wszystko co miałem! - co to może oznaczać?

Podbiegłem do niego i spytałem:
-Co tu się stało? Czy to wina Scytherów ? Wie Pan gdzie się teraz podziewają? Może uda nam się jakoś pomóc.
Cały czas jednak pozostawałem czujny i rozglądałem się za pokemonami. To samo kazałem czynić Golbatowi.

Panie narratorze proszę już tak sobie nie dopowiadać, dobrze ? To skoro sobie już to wyjaśniliśmy to wypuszczam Skuntanka i wydaję mu polecenie napuszczenia na głodomora chmury trującego gazu. W razie ewakuacji dziada ma poczęstować go miotaczem płomieni.

Geralt nie widział w stworku nic dziwnego. Wyglądał na dosyć pokojowego, ale wiedział ze dzikie stwory nie lubią gdy im się przeszkadza. Mimo to zaryzykował i zwrócił się do pokemona.
-Ekhm, Stworku, co tam podjadasz. Chciałbyś może trochę karmy z McPsyducka?
Geralt położył karmę na ziemi i obserwował stworka.

-Widział pan kto panu zdemolował pasiekę? Może pszczółki tylko uciekły przed zagrożeniem i niedługo tutaj wrócą-skłamałem by pocieszyć gościa.
Widziałem że idziemy w dobrym kierunku usłanym zniszczeniami. Liczyłem że jesteśmy blisko celu Stworki muszą być mocno rozeźlone skoro robią taką demolkę. Musimy tylko iść dalej i być stale czujnym. Znowu poleciłem swej Zubat by zobaczyła rozejrzała się po okolicy. Jak coś wskaże, planuję skonfrontować wskazany kierunek z posiadaną mapą.

Ekipa1
Samael zaczął gadać do nieba, a wreszcie usłyszał głoś z niego.
"Będę mówił co chce i robił co chce." Po tych słowach Samael znalazł paczkę Stoperanu. Przypadek? A tak całkiem serio to Samael wypuścił Skuntanka i zaczął atakować. Pokemon uciekł przed Trującym Gazem, ale po Miotaczu Płomieni padł bardzo obolały i poparzony przy nogach Geralta. Złapał się jego nogawek i próbował się za nim schować.

Ekipa2
-Scythery? Tak to właśnie one atakowały moją pasiekę. I teraz poleciały tam do sąsiada. Ma tylko jeden ul dla siebie, ale i tak będą chciały go zniszczyć. One są tam! - rzekł i wskazał dom na sąsiedniej ulicy. Rzeczywiście było słychać trzepotanie małych jakby robaczych skrzydełek. Widocznie coś jest na rzeczy. Dziadek tylko rzekł:
-Niech ktoś je powstrzyma inaczej w okolicy u nikogo nie kupimy miodu. Proszę was. Pomóżcie mi i na wszystkim!

Skierowałem się w stronę kolejnej pasieki, po czym powiedziałem do Golbata:
-Musimy być ostrożni jeśli tylko zauważysz gdzieś Scythera spróbuj ogłuszyć go Super Dźwiękiem.

-Głupi jesteś? Nie nauczyli cie w szkole że pokemony dzielą się na groźne i niegroźnie? -z pogardą Geralt zwrócił się do swego dziwnego towarzysza.
-Nie bój się mały, obronię cię. Jak chcesz to wejdź do tej niebieskiej kuli, a ja zrobię porządek z tym brutalem.-Geralt podał greatballa pokemonowi i stanął naprzeciwko Samaela zasłaniajac pokemona.
-Liczyłem ze spotkam tu potwora, ale spodziewałem się że będzie  wyglądał nieco inaczej. Cyndaquil, Zasłona Dymna.

edit:greatballa zakupiłem u Wabika, ale jeszcze nie został mi dodany. do wizytówki.

- Zjeżdżaj młody, to mięso jest moje. Skuntank wykończ go nocnym cięciem ! - Potem łapię poka w ultraballa.

Czyli są niedaleko. Rozejrzałem się po towarzyszach. Scythery chyba spowodowały, że moi współtowarzysze odczuwali strach, ale to nic dziwnego. Też sie obawiałem spotkania z tymi pokemonami. Postanowiłem odwołać Zubat i wywołać Magnetona, z nim będę miał większe szanse podczas walki z stadem Scytherów. Poleciłem pokemonowi by w razie spotkania latających pokemodliszek, od razu użył ElektroDziała, które powinno je sparaliżować i mocno poturbować.

Ekipa1

Geralt chciał za wszelką cenę skryć pokemona, którego atakować chciał Samael. Ten chciał użyć Nocnego Cięcia jednak sprytny Geralt użył Zasłony Dymnej i zmienił położenie. Schował się wraz z pokemonem. Samael odczekał aż opadła ciemna chmura, ale nie znalazł towarzysz więc musiał zrezygnować i wrócić do domu kończąc polowanie.

Ekipa2
Wszyscy jak jedno ciało ruszyli w kierunku pasieki. Tam wpadli jak dzikie zwierzę, by złapać swoja ofiarę i poczęli atakować. Okazał się, że wszyscy rzucili się na jednego. Jednego i tego samego. Ataki wręcz go powaliły, a gdy padł to Maverixx wykazał się niespodziewaną chytrością i rzucił MAsterballa przez co mógł się cieszyć ze zdobyczy. Złapany pokemona zostawił jednak poza ballem jakieś urządzenie. MAverixx kończy, ale inni nie muszą tracić jeszcze nadziei. Inne Scythery poczęły odlatywać.

Rozglądam się za Scytherem, który jest najbliżej po czym każe Golbatowi atakować go Super Dźwiękiem by go ogłuszył. Następnie ma go wykończyć Atakiem Skrzydłami. Jeśli mój plan nie wypali rzucam się na urządzenie pozostawione przez pokemona złapanego przez Maverixa.

-Magneton, celownik na tamtego Scythera i wal elektrodziałem! -Wskazałem najbliższego modliszkowatego pokemona.
Wierzyłem ze mój pok da radę, a gdy tylko trafi Scythera zamierzałem rzucić w niego frienballem. Jednego sprzątnęliśmy, ale kto wie, może uda się zmniejszyć stado jeszcze o jednego stwora. Gdy już wszystkie Scythery zniknęły z zasięgu naszych oczu, podszedłem do urządzonka. Może właśnie to ustrojstwo powodowało że pokemodliszki były takie agresywne. Musiałem się dokładniej przyjrzeć i to zbadać.

Dziomek i Kriss musieli obejść się smakiem, bo Scythery odleciały. Zostawiły jednak urządzenie. Zbadaliście je wraz z Bugsym. Takie urządzenia znajdowały się na ich głowach. Bugdy rzekł:
-To przez nie! To przez nie Scythery atakowały pasieki. Na odwrocie idiota zostawił nawet adres. Idziecie ze mną? - rzekł Bugsy i czekał na odpowiedź.