Matt wiedział co chciał. Ruszył więc do wspomnianej karczmy.

Niespeszony mową nieznajomego Shi, skiną głową na znak, że rozumie cóż zostało powiedziane i wie do kogo ma się skierować. Doszedł także do wniosku, że w takiej ilości gromadzie, uda się rzeczoną karczmę po drugiej stronie tej, do której się wpierw przymierzyli, odnaleźć bez problemu. Nastoletni trener łudził się, że rzeczywiście wyprawa przekroczy jego granicę ciekawości, jaką ustalił sobie w przedbiegach.
- Dziękuję. - Podziękował serdecznie gawędziarzom i nowymi informacjami w głowie rozejrzał się wokół. Trochę dobijał go strój jaki przyodziewał, nie czuł się tak pewnie jak chciał się czuć, ale z chwili na chwilę rosło to poczucie szlachetności, być może pirackiej szlachetności i godności, którą dziś zyska. Bo szczerze mówiąc Shi nigdy nie był profesjonalnym piratem, a ta myśl o uprawianiu tegoż zawodu, nie przechodziła po prostu przez gardło.
- Ku przygodzie! - Krzyknął na otuchę w duchu i wraz z resztą trenerów udał się poszukać karczmy, w której miał zasiadać rzeczony rekrutując pirat. Jeszcze nie wiedział czy go widział już osobiście w innym regionie, czy była to postać dla trenera zupełnie nowa.
Opuścił uprzednio to miejsce i ruszył ku kolejnemu, które mu wskazano.

I słuchanie się opłaciło, gdyż dowiedziałem się wszystkich istotnych informacji, które z pewnością przydadzą się mej personie. Nie chciałem rzucać się w oczy innych - czy to tubylców, czy tych, którzy przywędrowali tu wraz ze mną. Musiałem zaciągnąć się do załogi tegoż Jegomościa, dlatego zawędrować muszę do drugiej karczmy. W tym celu zapytałem przechodniów czy któryś z nich jest tak uprzejmy i zaprowadzi mnie, bądź pokaże mi drogę ku drugiej tawernie. Jeżeli tak się stanie to kieruję się w tym kierunku. Jeżeli zaś wątek stanie się inny szukam na własną rękę.

Jakie sympatyczne i pomocne te pijaczyny, kto by się spodziewał. Niezgrabnie chowam przydługie włosy za koszulę.
-Dziękuję panom. Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze na tym statku.- Jakiś wyjątkowo dobry humor mam dzisiaj, żeby tak uprzejmie odnosić się do stałych bywalców tej karczmy. To chyba też od tych grzybków. Ogólnie wszystko jest tu jakieś dziwne... Ale cóż, nie ma czasu na kręcenie nosem. Proponują mi jakąś fajną przygodę, trzeba korzystać. Adrenalina, wyścigi, wybuchy, morderstwa, fajerwerki, obdzieranie ze skóry. Krótko i kolokwialnie mówiąc, będzie fun!
Ruszam więc szybciutkim krokiem na drugą stronę Tortugi i rozglądam za kimś, kto wygląda na typowego Sin'a Carrowa. Chyba nie trudno odnaleźć go w tłumie tych obdartusów?
-Halo, chciałabym (chciałbym!) się dostać na ten cały nowy statek. Nawet nieźle się zapowiada, ujdzie w tłoku w każdym razie. I i tak akurat nic lepszego się nie dzieje na mieście. Biorę co dają. Halo?

No i niemalże wszyscy ruszyliście do tamtej wskazanej przez nich karczmy, tylko Ghangar jakby nie słuchał zbyt dobrze i ponownie pytał się o drogę. Ci ponownie powtórzyli, że w karczmie po drugiej stronie Tortugi. Po czym i Ghangar ruszył za resztą ferajny. Po dłuższej przechadzce dotarliście do wskazanego miejsca i wreszcie widzieliście kogoś kto siedział na ubocz za stołem i słuchał jakiegoś obdartusa. Za nim stała dwójka. Jeden młodszy nie pasujący do tutejszej ludzkości, a ten drugi starszy, nieco grubszy, ale wyglądał na typowego pirata. Wreszcie dotarliście i do tego stołu. Widząc waszą grupkę przejrzał się po was i rozpoznał w niej dójkę, których widział już na wcześniejszym polowaniu. Byli nimi Crystal i Riley. Nie mógł jednak do końca sobie przypomnieć skąd rzekł więc do nich:
-Wyglądacie znajomo. Groziłem wam już kiedyś?!


Zaraz potem dodał:
-A wy tu w jakiejś ważnej sprawie, bo przyznam, że jestem zajęty werbunkiem na mój statek w najważniejszej misji pirackiej wszech czasów.

Po podejściu do pirata powiedziałem stanowczo - Pamiętasz mnie ponieważ pomagałem ci w "przejęciu" Śmiałka, okrętu którym tu przypłynąłeś. Jeśli szukasz załogi przyłącze się do ciebie, oczywiście jeśli wiesz czego szukam, bo pewnie wiesz. Po rozmowie z piratem czekałem na jego reakcję i odpowiedź. To co bierzesz mnie na statek abym pomógł ci w tej misji? - zapytałem.

Spoglądam na Crystal i Riley'a mrużąc oczy. A co to za znajomości? Zagryzam wargę, by powstrzymać się od komentarza. Zamiast tego szukam jakiegoś wolnego krzesła i przysiadam się do piratów.
-Masz niezwykłe szczęście. Akurat ja jeszcze niedawno byłam zajęta szukaniem statku, na którym mogłabym uczestniczyć w najważniejszej misji pirackiej wszech czasów. Rozumiem, że to koniec moich poszukiwań?- Uśmiechnęłam się z błyskiem w oku i lekko poprawiłam na krześle. Nie zamierzałam czekać na odpowiedź.
-To kiedy ruszamy? Jestem gotowa od zaraz.

Matt podszedł do pirata.
-Witam - powiedział cicho - No właśnie ja w tej sprawie. Nie wykluczam, że mógłbym zwerbować się na twój statek. Generalnie szukam tutaj pewnego stworka... możliwe, że wiesz gdzie się znajduje - wyjaśnił.

W końcu dotarliśmy do celu naszej podróży. Bardzo łatwo dało się zorientować, którego to jegomościa poszukujemy.
- Witam nazywam się Cedric i moim największym marzeniem jest się nieco zabawić. Szukam łatwego zarobku, przygód i pięknych kobiet a ty wyglądasz mi na kogoś kto może mi to wszystko zaoferować. Krótko mówiąc chciałbym się zaciągnąć na twój okręt kapitanie.
Szeroko uśmiechnąłem się do Sin Carrow'a licząc, że pozytywnie rozpatrzy moją propozycję. Wydawało mi się, że mam wszystkie predyspozycje do tego aby być piratem.

Przypatrywałem się całej sytuacji z przekąsem. Nie ma mowy, abym przekwalifikowywał się z szamana na pirata, ale zawsze taka zabawa przynosi skutki - przyejmne bądź też nie. Jako, że ten moment w tym miejscu mógł okazać się momentem zwrotnym w tej przygodzie, to jednak chciałem zapisać się do załogi, by dowiedzieć się co to za skarb. I by zdobyć nowego przyjaciela, w postaci pokemona. Ale to tylko moje przemyślenia. - Przybyłem tutaj, by zaciągnąć się do załogi na statek - odpowiedziałem przekonywująco "szambelanowi", do którego dane mi jak i innym było dotrzeć.

Zwą mnie Ghangar Black i tak, przybyłem w ważnej sprawie, gdyż mam nadzieje, że przeżyję tą naważniejszą misję wszech czasów razem z Tobą i twoją załogą kapitanie!- krzyknąłem po czym zasalutowałem- W zamian, nie zamierzam brać dużo, gdyż nie bogactwo jest celem mojej przygody. Jeżeli rekrutacja na statek wciąż trwa, to oto znalazłeś nowego kandydata.- w tym momencie Treecko i ja stanęliśmy na baczność oczekując odpowiedzi kapitana.

Shi rozejrzał się w karczmie i ujrzał widok mężczyzn przy charakterystycznym stoliku, szczególnie rzucającego się w oczy pirata o dziwnym stroju, na pewno nieco lepszym niż ten, który przyodziewali tajemniczo teleportujący się w to równie dziwne miejsce trenerzy, w tym on sam. Młody trener nie wiedział za bardzo czy widział już tą postać w przeszłości, choć w takim stroju ciężko byłoby rozpoznać kogokolwiek, ale co ważniejsza imał się, że jest to ten, o którym wspominali mężczyźni. Od razu odpowiedział, po tym jak pirat zapytał jego i innych:
- Najważniejszej misji wszech czasów? Może i ja w tej sprawie, a konkretniej w sprawie ogłoszenia. Udziel mi proszę wskazówek i ja żem jest pirat, jak widać. - Wyjaśnił młody Oak, podstępem i nieco niezręcznie pod koniec, próbując utwierdzić rekrutującego, iż on sam również jest piratem i zwarcie gotów na przygodę, a raczej najważniejszą misję wszech czasów, jak to sam przyznał siedzący przy stole. Shi spokojnie oczekiwał na odpowiedź z wyrazem twarzy pełnym obojętności i ciekawości zarazem. Kiepskie połączenie, toteż jego twarz nie wyglądała na sympatyczną, ale może i dobrze, w końcu odgrywał rolę pirata. Wiedział to dobrze i oczekiwał dalej.

-Słuchaj, chcesz kogoś do załogi? Proszę bardzo, ale nic za darmo. Dasz mi broń, to zrobię co tam będziesz chciał. tylko nie jakiś tam brzeszczot, ale solidny Rapier. - Przechowam sobie coś takiego w domu, a przy okazji może i coś tym upoluję.

Jack wysłuchał każdego z was i rzekł:
-A tak. To ty byłeś w tej grupce i on (pokazując na Crystal ubraną w męski strój). Tak pomogliście mi wtedy i możecie się przydać i teraz. Ty jak tam się zwiesz na tym krześle, wyglądasz mi na pirata, biorę i Ciebie. O Cedric ty jesteś tak? Wezmę Cię twoja mowa zmotywowała mnie do pozytywnego rozpatrzenia twojego podania o przyjęcie na statek. Szczególnie podobała mi się ta część o kobietach. Ghangar, Raven i ty RicoChet. Biorę was też. Łapcie za szable i możemy ruszać w trasę. Ogłoszenia? Wskazówek? Pewnie interesuje was przy okazji to rzadkie stworzenie, które grasuje w okolicach Isla De Muerta gdzie się wybierzemy. Takie ze szczypcami. Zaprowadzę was do niego jak tylko uda nam się odebrać mój wspaniały okręt. To oto Ci chodziło Shi prawda. I dla Ciebie Mattcie była to odpowiedź na nurtujące Cię pytanie. Przyjmuję i was. A teraz dołączcie do tamtych i pomóżcie im zanieść po beczce rumu na pokład, bo bez tego się nie obejdzie. Witam was majtkowie na pokładzie Śmiałka podróżującego do Wyspy Umarłych!
Rzekł i razem z dwoma ludźmi siedzącymi tuż za nim ruszył na pokład. Wam zaś reszta załogi potoczyła po beczce pod nogi.

-Aj, Captain! -Biorę szabelkę i przyczepiam ją do pasa (chcę miec ją w wizie, nie ma mocnych), po czym biorę się do toczenia beczek. Przecież czymś trzeba się zając podczas długiej żeglugi, nie?

Ruuuuuuum! Przecież to obowiązkowe. Bez rumu to wszystko nie miałoby sensu. Matt zatem wziął się za beczkę. Potoczył, przeniósł... jakkolwiek. Tak czy inaczej starał się dostarczyć to co miał w wyznaczone miejsce. Pewnie to toczenie byłoby najłatwiejsze. W sumie... tak samo piraci przytoczyli beczkę Mattowi.

Bardzo łatwo udało mi się wkręcić na pokład i już po chwili zaczęliśmy szykowania do wyprawy. Nie zwlekając ani chwili dłużej zabrałeś się do roboty i zacząłem pomagać ładować wszystko na pokład - na statku nie ma miejsca dla obiboków. Ochoczo zabrałem się do pracy. Byłem niezwykle podekscytowany tym wszystkim, czułem ogromną żądzę przygód, już nie mogłem doczekać się rozpoczęcia rejsu. Po załadowaniu wszystkiego na statek zapytałem kapitana.
- Jakie jest moje zadanie kapitanie?
Byłem gotów do pracy. Aż mnie rwało do tego by coś robić.

Wyglądam na pirata? Cóż, spiszę się doskonale w każdej roli. Spoglądam na beczkę, która potoczyła się pod moje nogi. Niektórzy mylą gender z feminizmem. Ale cóż, nie ma co czekać na dżentelmenów. Biorę beczkę i bez słowa ruszam za kapitanem. Gdyby zrobiło mi się nieco zbyt ciężko, pozwalam sobie na turlanie, znowu wesoło pogwizdując. Cieszę się, że udało mi się dostać na statek. Trzeba przyznać, że jestem podekscytowana nowym wyzwaniem. W dodatku tyle rumu - zapowiada się wesoło. Chętnie najpierw upiję konkurencję, później będzie łatwiej na złapanie raczka :v

Chwyciłem beczkę i wyruszyłem w stronę statku pogwizdując "Hej ho, hej ho". Chwyciłem także pierwszą lepszą szablę i przerzuciłem ją przez ramię. -Chodźmy Treecko!- Krzyknąłem po czym wyszedłem z budynku. Kierowałem się w stronę portu, "Śmiałek" wyglądał niesamowicie. -Więc oficjalnie zostaliśmy piratami- szepnąłem do Treecko i ruszyliśmy prosto na statek.

I tym oto sposobem szaman, szczur lądowy gustujący w magii, alchemii i urokach, pochodzący z górskich Eteryjskich włości stał się piratem *fanfary*. Ale teraz przyszedł ten czas, by wypełniać swoje obowiązki z godnością i dysponować nimi z należytą rozwagą. Przyjąłem więc piracką szablę, dowód siły ludzki gustujących w rabowaniu i życiu na morzu. Teraz tylko przetoczyłem beczułkę rumu na wskazany okręt, czekając następnie, albo na podróż, albo na kolejną pracę.

Trener Shi, który właśnie stał się piratem Shi, od razu zrozumiał o co chodzi. Cieszył się, że tak ochoczo przyjął każdego z rządnych przygód uczestników. Bycie piratem nie sprawiało Oak'owi problemu, choć na początku wahał się czy to dobry pomysł, by w ogóle odgrywać taką rolę.
- Isla De Muerta? Musi być to bestia! Nazwa kusi, kapitanie. Dziękuję w imieniu innych i swoim. - Rzekł, ukłonił się i nie podnosił sylwetki, bowiem pod jego nogami przytoczyła się beka z rumem. Osobiście nie preferował alkoholu, ale rum zaliczał się do alkoholów szlachetnych, toteż lampka w tą czy w tą nie robiła mu różnicy. No ale cóż... To dopiero na pokładzie. Najpierw musiał ów beczkę na pokład wtoczyć czy przenieść, jedno z dwóch. Krzepy i energii mu nie brakowało.
Ze strojem już w pełni zapoznany, począł toczyć beczkę na pokład statku. Nie trudno było zauważyć jego lokację, bowiem rekrutów było co nie miara, wskazując trenerowi z Kanto drogę na pokład. Gdy trzeba było podniósł i z ciekawości, i z konieczności drewniany pojemnik, by rzeczywiście upewnić się, że spoczywa w nim tylko to, co niezbędne. Dziwiło go po cóż i dlaczego piraci poją się taką ilością rumu, że pijaństwo w dzień i noc.
Potoczył, pomagając i został już na pokładzie "Śmiałka".

No dobrze to czas wybrać się w tą podróż na Isla De Muerta. Wziąłem beczkę rumu tak jak prosił Carrow i potoczyłem ją na Śmiałka. Po załadowaniu trunku na pokład statku, czekałem na to aż ruszymy i popłyniemy jednym z najszybszych okrętów na morzu na wyspę Isla De Muerta i pochwycimy pokemona "ze szczypcami" jak to określił kapitan statku. Płyńmy więc ku przygodzie!!

Nie było żadnych sprzeciwów i już po chwili wszyscy bez wyjątków wtoczyliście beczki na pokład, a potem pod pokład i tak wreszcie spoczęły one w luku. Teraz nastąpi nieco nudniejsza część opisu, bowiem płyniecie, płyniecie, płyniecie i płyniecie.

Dalej płyniecie.

Wszędzie morze, a raczej może ocean. Dalej płyniecie.

Postanawiam to nieco przyspieszyć i wreszcie po dobrym i to dość długim czasie żeglugi widzicie w oddali ląd, bardzo skalisty. Niebezpieczne wody dookoła was były pełne podwodnych wraków, ale nie to było najistotniejsze. Byliście już trochę podpici, bo co by to był za rejs z piratami gdybyście się nie upili chociaż troszkę. Zbliżacie się powoli do lądu, ale najniebezpieczniejsze dopiero przed wami! Bowiem zauważył was okręt o czarnych jak smoła żaglach. Jest szybszy, będzie się z wami zrównywać i to teraz nastąpił rozkaz:
-To Czarna Perła. Wszyscy do dział. Tylko tak, by za bardzo nie uszkodzić mojego pięknego okrętu. Poślemy tego Barbarossę na dno, a sami przejmiemy statek! - mało czasu na reakcję, a Czarna Perłą będzie się z wami zrównywać!

Biegnę pod pokład do dział i ładuję je pociskiem. Kiedy zrównamy się ze statkiem, odpalam działo i ładuję ponownie. Kiedy dojdzie do abordażu, Ja i Fennekin będziemy gotowi...

Matt podbiegł zdecydowany do jednego z dział. Mały problem był w tym, że Matt wypił już trochę rumu. Był tego świadomy, wiedział, że ze strzelaniem może mieć mały problem, dlatego starał skupić się jak najbardziej.