Po ulepieniu gigantycznej ilości pierogów odstawiłem na bok tacę do ugotowania po czym zabrałem się za starcie warzyw do ryby po grecku. Nie jestem grekiem, ale bardzo lubię ryby więc ta potrawa nie może zostać pominięta na naszej wigilii. Utarłem warzywa, dorzuciłem przyprawy i koncentrat po czym całość wymieszałem i zostawiłem na pewien czas. No to trzeba się zabrać za wyfiletowanie i usmażenie ryb. Wybrałem kilka ładniejszych i smaczniejszych ryb po czym porozcinałem i pozbawiłem ości. Chwilę później hyc w mąkę i na patelenkę. I tak aż do usmażenia całości przygotowanych przeze mnie ryb. Póki ryby ciepłe wrzucam je do marynaty z warzyw przygotowanej wcześniej, aby dobrze przeszła jej smakiem. I tak oto kolejna potrawa gotowa.

Następnymi potrawami jakie zdecydowałem się zrobić miała być ryba po grecku i pierogi z grzybami i kapustą, oraz ruskie (oraz przy okazji uszka). Poszedłem do kuchni po mąkę, jajka, rybę, sosy i inne niezbędne składniki. Wraz z Kroko rozpoczęliśmy pracę. Kroko tak jak poprzednio tak i teraz zajął się siekaniem, tym razem jednak składników do ryby, a je zrobiłem ciasto i farsz do pierogów. Musiałem się cofnąć po szklankę i widelec, które posłużyły mi do przygotowania kształtu pierogów. Teraz zamieniłem się miejscami z Kroko i zacząłem przyprawiać rybę, a pokemon robił pierogi. Po mozolnej pracy oboje skończyliśmy. Wrzuciłem pierogi do garnka pełnego wody i włączyłem gaz., Rybę po grecku jeszcze odrobin doprawiłem, bo była zbyt sucha. Do tego wykorzystałem sos. W tym czasie udałem się do kuchni po półmisek na pierogi, a rybę po grecku również włożyłem do półmiska i również ozdobiłem. Następnie przeniosłem ją na stół, ale pierogi jeszcze nie gotowe. Dlatego właśnie zdecydowałem się donieść już zastawę, tj. widelce, łyżki, noże, łyżeczki, talerze, miski, kubki, kieliszki i serwetki. Wtedy Kroko powiadomił mnie, że pierogi gotowe i oboje przełożyliśmy je do półmisków i zanieśliśmy do kuchni.

Dobra dwie potrawy są, licząc herbatę Matta to nawet trzy. Poszedłem nakroić chleba na ładne kawałki i ułożyłem je na talerzu, to już cztery. Teraz podrapałem sie po głowie myśląc co by tu jeszcze skombinować. Poszukałem opłatka i postawiłem na talerzu to już pięć, PIĘĆ WIGILIJNYCH POTRAW MUAHAHAHA. Pora na ryby, tylko gdzie te elfy je schowały ? Trzeba im poucinać łby i takie tam, nagotować, nasmażyć i coś tam jeszcze z nimi zrobić.
- Kurde Riley rób coś a nie lodówkę jeno wyżerasz -.-

Przyjrzał się bombkom. Chłopak spokojnie zawieszał delikatne ozdoby. Uważał, by przez przypadek nie zniszczyć jakiejś. Niektóre zadziwiały go swoim pięknem oraz kunsztem wykonania. Kilka z nich przedstawiało pokemony, inne mikołaja, a pozostałe miały kształt różnych brył geometrycznych. Wabik starał się, by żadna się nie powtarzała, a asortyment mu na to pozwalał.
- U mnie w pierwszej kolejności zawiesza się lampki, następnie łańcuchy, a potem w puste miejsca wiesza bombki. - trenerzy zaczęli dyskutować o tradycjach i zwyczajach panujących w swoich domach. To wprowadzało przyjemny klimat i od razu milej się pracowało.
- Nie wiem jak wam, ale mi już się podoba, a to jeszcze nie koniec.

Widząc, że jej tajemniczy pomocnik tak szybko zniknął jak i się pojawił, postanowiłam dokończyć to sama. Cóż, nikt przecież lepiej tego nie zrobi. Rozłożyłam więc talerze, które ostatecznie nie zostały rozłożone... Zauważyłam przy tym, że jeden z trenerów przygotowuje kubeczki razem z herbatą, więc przynajmniej to mam z głowy.
Wyjęłam z szafki piękny, zdobiony świecznik i postawiłam go na środku stołu. Ozdobiłam go jeszcze kilkoma świątecznymi bajerami, typu mini mikołaje i inne bałwanki (w tym solniczkę i pieprzniczkę w kształcie reniferków <3). Na koniec położyłam kwiaty i misę z owocami. Odsunęłam się kawałek, żeby ocenić całość. Wyglądało nieźle. Zaczęłam się rozglądać, szukając kolejnego zadania.

Dobra Riley jednak coś robił, widocznie byłem tak zajęty swoją robotą iż go w ogóle nie zauważyłem. Narobił ryb, brawo bo tego nie umiem, zuch chłopak. A wiec ryba po grecku jest szóstą potrawą, co by tu jeszcze zrobić, no kurde co. Z ryb u mnie zawsze jest kilka potraw, ale nie umiem wiec nia mam pojęcia co ja tu jeszcze mogę zrobić . . . Wiem! Gary pomyję, a niech reszta dalej sama kombinuje !
- Sorry Riley, pracuj tak dalej. Matt! Jajecznice zrób, bo top będzie wigilijne śniadanie xD

Następnym krokiem było przygotowanie barszczu czerwonego, herbaty i wina. Tak więc ja wziąłem się za robienie barszczu, a w tym czasie mój podopieczny zrobił herbatę dla wszystkich. Kroko zajął się pilnowaniem barszczu, kiedy to ja przelałem herbatę do pięknych dzbanków i zaniosłem ostrożnie s stół wigilijny. Po powrocie wciąż jeszcze barszcz nie był gotowy, dla tego kazałem Totodile'owi odrobinę go przyprawić tym, co leżało obok garnka, a samemu zaniosłem butelki wina, które nalałem każdemu do kieliszka. Kolejnym punktem jaki zdecydowałem się zrobić były świece. Popostawiałem ja na stole i czekałem z ich zapaleniem do ostatniego momentu. Przyniosłem również cukier do herbaty. Wreszcie barszcz był gotowy. Tak więc w jeszcze bardziej ozdobionych dzbankach przeniosłem go na stół.

Przekonany, że zrobił już to co powinien, postanowił ukazać odrobinę świątecznej uprzejmości i zapytać ogółu:
- Znajdzie się jeszcze coś dla mnie? - Wiedział, że by wszystko estetycznie wyglądało, a Mikołaj był dumny z całej grupy muszą współpracować, toteż postanowił wykorzystać siebie jako marionetkę do pomocy, któremuś z trenerów lub którejś z trenerek.
- Last Christmas... nanana! - Nucił sobie w głowie znaną w Japonii piosenkę amerykańską po czym przypomniał kilka piosenek Elvis'a, specjalnie wykonywanych przez króla Rock 'n' Rolla na święta Bożego Narodzenia. Już myślami był w świątecznej atmosferze, myśląc w jaki sposób spędzi ze swoimi pokemonami ten wspaniały okres, no i jakie prezenty im sprawi przy najbliższej okazji, pewnie przy okazji treningów, na które ma zamiar się udać po skończonej przygodzie w tej intrygującej krainie.
- Wesołych świąt! - Powiedział dla umilenia atmosfery, po czym spytał pana M, a jakby go nie było, to jakiegoś elfa:
- Prze pana! Macie tu jakiś magnetowid z kolędami albo świątecznymi piosenkami? Tak dla umilenia atmosfery. Jak tak, to przyniosę. - Zapytał.

Widzę, że kilka potraw jest już gotowych, ale ogólnie ilość posiłków pozostawia jeszcze wiele do życzenia... Postanawiam przyśpieszyć proces pojawiania się kolejnych potraw.
-Ale ładnie pachnie... Porozkładam gotowe dania na stole, a wy tam dalej gotujcie. Zostało mało czasu.- Stwierdziłam, wchodząc do kuchni. Rybę, pierogi, barszcz i inne gotowe już jedzonko zaczęłam starannie wykładać na pięknie zdobione talerze i misy. Do niektórych dołożyłam jakieś duże łyżki czy inne widelce, coby można je jakoś sobie nałożyć. Następnie zaczęłam wszystko wykładać na stół. Przynajmniej nikt mi nie będzie psuł mojego dzieła, jakimś nieodpowiednim ułożeniem.

Roxie również postanowiła przyłączyć się do dyskusji. Co prawda u niej w domu łańcuchy wieszało się raz tak raz tak, więc jej było to obojętne.
-Skoro już i tak mamy powieszoną większość bombek to łańcuchy będzie lepiej zostawić na koniec
Po tych słowach sięgnęła po kolejny karton z bombami. Ten był wypełniony bombkami przypominającymi kryształki. Wyglądały pięknie. Dziewczyna zaczęła wieszać je na samym środku chinki. Robiła to bardzo delikatnie, aby nie potłuc żadnej.

Ostatnim co musiałem zrobić było dopracowanie szczegółów. Tak więc znalazłem Pismo Święte, które położyłem obok stołu. W wyjątkowym miejscu rozstawiłem również opłatki. Odszukałem też głośniki i video, więc postanowiłem podłączyć tam swoją MP-3 i wybrałem kolędy. Następnie zebrałem jeszcze różne pierdoły, które mogłyby posłużyć za ozdoby stołu. Wszystko obejrzałem dokładnie i wyglądało świetnie. Teraz zapaliłem dopiero przygotowane wcześniej świeczki i czekałem na naszego gospodarza. Kiedy on przyszedł puściłem kolędy, które nadać miały temu posiłkowi wyjątkowy charakter. Oglądając swoje dzieło byłem z siebie dumny, bo mimo bardzo ograniczonego czasu, kolacja wyszła mi wyjątkowo dobrze. Pogratulowałem Kroko i dałem mu kanapkę ze śniadania. Wtedy przypomniałem sobie, o czym zapomniałem. O chlebie. Pobiegłem do kuchni i znalazłem go w w pojemniku. Przełożyłem ładnie do koszyka i pobiegłem z powrotem do stołu ustawiłem go z boku.

Corman starał się imać każdej możliwej roboty. Pomagał Acinomie, starał się pomóc tym, którzy przygotowywali choinkę, układali prezenty, nawet chwilę zabawił w kuchni, jednak prędko ją opuścił, bowiem komuś nie podobało się to jak pracuje. Nie był on wyśmienitym kucharzem, tak więc pobytu w kuchni bał się w sumie najbardziej. Jednakże kiedy tak stanął z boku, aby przypatrzeć się obrazkowi, jaki został namalowany przez trenerów, mógł ze spokojem duszy i na sercu stwierdzić, iż w jego mniemaniu podołali zadaniu. Pytanie tylko, czy gospodarz nie będzie miał nic przeciwko temu, jak wyglądał w tej chwili salon oraz kuchnia.

Robię!! Nie wyżeram tylko produkuję jedzenie na taką liczbę osób - odparłem z uśmiechem w żartach do Samaela po czym zabrałem się za coś słodkiego. Makowiec miał być dobrym deserem na wigilijny wieczór. Znów wymieszałem składniki na ciasto i rozwałkowałem je. Następnie farsz w postaci maku i kilku dodatków oraz przypraw wymieszałem, przemieliłem i wyłożyłem na cieście. Zawinąłem roladę z makowca po czym wstawiłem do piekarnika. No to kolejna rzecz się piecze, teraz jeszcze coś na szybko. Co to za wigilia bez śledzika. Z lodówki zabrałem płaty śledziowe pokroiłem i wrzuciłem do michy. Zaraz dodałem przyprawy do smaku i wszystko dokładnie wymieszałem i mamy sałatkę śledziową. Rozłożyłem na do misek po czym ugotowałem pierogi i wyjąłem roladę z pieca. Wszystko zaniosłem na stół aby było gotowe na kolację.

Wabik spojrzał na choinkę, a konkretnie na jej szczyt. Brakowało tam gwiazdki albo innego czubka, który zwieńczy całą kompozycje. Poszukał w kartonach odpowiedniego, a następnie podał go swojemu latającemu podopiecznemu. Kiedy to czynił, nagle zauważył, że Castiel już zakłada czubek. A to sprytna bestia go wyprzedziła.
- No mi się podoba.- powiedział pewnie klepiąc swoich towarzyszów delikatnie po plecach. Trzeba przyznać, że cała kompozycja prezentuje się całkiem zacnie. Potem oddalił się i obejrzał choinkę z wszystkich stron, jednak nie musiał niczego poprawiać. Wszystko znajdowało się na swoim miejscu i tworzyło spójną, harmonijną całość.
- To była dla mnie prawdziwa przyjemność. - raz jeszcze uścisnąłem swoim towarzyszom dłoń.

Łe matko i córko. Na chwilę sie chłopak pojawił i już go tak bardzo męczą. Więc, żeby nie było, trzeba było tę jajecznicę zrobić.
-Jajecznice? Spoko, w sumie, czemu nie - powiedział i ruszył szukać jajków (bo swoich nie zużyje). Gdy już znalazł jajki to wziął wszystkie potrzebne rzeczy i zaczął robić jajecznicę z pomidorami, szczypiorkiem i innymi takimi cudami. Chyba nikt nie powie, że nie lubi jajecznicy. A zwłaszcza Mattowej jajecznicy, która jest najlepsza na świecie (zresztą jak wszystko co robi Matt [tak, to dziecko też będzie najlepsze na świecie]).

Riley pracuje pełną parą wiec postanowiłem głośno wyliczyć co już mamy.
- Barszcz, uszka(jak kto woli pierogi), opłatek, chleb, herbata, ryba po grecku, makowiec i śledzie to już osiem. Dokładam skrzynkę Cocacoli z logo mikołaja to już dziewięć. Matt zrobi jajecznice to będzie dziesięć . . . DWÓCH BRAKUJE< LUDZIE DWÓCH BRAKUJE I CO TERAZ ?!
Narobiłem hałasu bo samemu mi sie już nic nie chciało robić xD

Po skończeniu wieszania bombek Roxie robi krok w tył, aby zobaczyć efekt końcowy.
-Mi również się podoba
Stwierdziła po chwili patrząc na mieniące się drzewko. Było ozdobione z każdej strony. Wyglądało po prostu ślicznie. Roxie uśmiechnęła się już czuła ten świąteczny klimat.

Poszłam sobie do kuchni przygotować jeszcze szybkie, świąteczne pierniczki. W końcu mieliśmy drobne braki w jedzeniu...
Zmiksowałam mąkę, jajka i nutellę, w odpowiednich proporcjach. Dodałam startą, gorzką czekoladę i zaczęłam jeszcze wszystko mieszać. Stopniowo dodawałam mąki. Gdy uznałam, że ciastko jest gotowe, zaczęłam je ugniatać i wycinać z niego świąteczne kształty. Rozłożyłam wycięte wzory na papierze do pieczenia i włożyłam ciastka do piekarnika. Były gotowe po 15 minutach spędzonych w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni ^^ Wyjęłam je szybciutko, rozłożyłam na talerzyku i dołożyłam do naszego świątecznego stołu. To na tyle, jeśli chodzi o moje kulinarne talenty.

Wiem już czego brakuje, robię sałatkę warzywną, ale w sumie jest ryba po grecku . . . albo ciul, gyrosa robię! Gotuję na szybkiego warzywa, skubię je i kroje, dodaje kukurydzy, sałaty, posiekane ogórki pomidory, jakieś mięso usmażone i posiekane, zalewam majonezem i gyrosopodobne coś jest.
- Gyros jedenaście ! Rubta sami co chceta to będzie dwanaście, hehe. O Acinomo brawo dla ciebie, pierniczki i dwunasta potrawa gotowa. No to panie i panowie, zanosić to na stół!
Zacząłem się rządzić w tej kuchni jak baba jaga, ale ciul z tym. Misja zakończona sukcesem!

Corman postanowił ruszyć do kuchni, gdzie trenerzy ze zdolnościami kulinarnymi pokończyli właśnie robienie ostatnich dwóch potraw. Co prawda nie wszystkie były tradycyjnymi potrawami wigilijnymi, ale trzeba było sobie dopomagać tak, jak tylko było można.
Postanowił pomóc przy roznoszeniu jedzenia na stół. Zabrał ze sobą wazę z barszczem i ruszył do stołu, aby postawić ją mniej więcej w centrum stołu.

Shi został ostatecznie wykorzystany do wnoszenia kolejno potraw wigilijnych na stół. Szedł wolno i ostrożnie, by na nieszczęście przypadkiem tego nie wywalić. Czasu było mało, a "M" się już pewnie niecierpliwił, więc starał się z tym jako tako uwinąć. Po włączeniu magnetowidu, o który spytał uprzednio i puszczeniu znamienitych kolęd, w rytmie muzyki zagościł na jego ustach sympatyczny uśmiech, którym dzielił się z resztą. Nie był skory do takich rzeczy, więc uczynił to jednorazowo.
- Oby nasz zleceniodawca był z nas dumny. No i miejmy nadzieję, że nas poczęstują, w końcu się napracowaliśmy jak oszalali. - Powiedział jeszcze cicho, by ewentualnie Święty czy inne skrzaty go nie usłyszały. Liczył, że wysiłki włożone w przygotowanie komuś wieczerzy jest na miejscu i robione w dobrym celu. Ukłonił się na koniec wszystkim, dziękując za współpracę.

Dobra jest. Udało wam się! Niechaj będzie wszyscy dali radę, a Jazon to w ogóle wyszedł na koksa, który was nie potrzebował nigdzie sam by to zrobił, a wy mu się tylko krzątaliście utrudniając. Nieważne wszystko było gotowe i stół i choinka i prezenty. Teraz czas na kolejną rzecz. Tradycyjna wieczerza. Dajecie. Śpiewajcie kolędę czy co tam chcecie i jedzcie. Macie czas do 14.20 na fabularną kolację, potem zostaje zakończenie eventu świątecznego.

- O to chodziło. - Powiedział sobie w duchu Shi, po czym bez chwili wahania, kulturalnie podszedł do krzesła i zaproponował do ogółu:
- Panie, panowie... Może tak zacznijmy od modlitwy? - Zaproponował, co skłoniło go do ułożenia najstosowniejszych na tę okazję dziękczynień wobec Boga. Nie siadał, bowiem modlitwę należy iścić na stojącą.
- Ojcze nasz... - Zaczął, po czym zakończył:
... Dziękujemy ci Boże za tę wspaniałą atmosferę jaką nam przynosisz z Królestwa Niebieskiego. Amen. - Spojrzał na resztę i założył sobie póki co tzw. "śliniak" wykonany z serwetki, usadawiając go za kołnierzem, po czym przyjrzał się pięknie udekorowanemu otoczeniu i przede wszystkim wigilijnemu stołowi.