Kilka dni później w telewizji pojawił się komunikat o tragedii, która spotkała lokalną szkołę trenerską. W nocy teren placówki został zaatakowany przez zamaskowanych sprawców. Obrabowali oni magazyn z pokemonami. Oprócz tego podpalili kilka z budynków. Pożar szybko się rozprzestrzenił. Nie było ofiar śmiertelnych, jednak dwadzieścia trzy osoby trafiły do szpitala z poważnymi obrażeniami. Caroline siedziała zupełnie nie wzruszona tą informacją. Jej Rattata bez wstydu biegała po całym mieszkaniu skacząc z szafki na szafkę. Przeciskała się przy dość delikatnych rzeczach, które bez problemu można zbić. Jednak tak się nie stało. Wszystko pozostawało na swoim miejscu. Dziewczyna siedziała na krześle z założonymi nogami na stół popijając wino.
- Nieźle się spisałaś kochanie.
Głos za plecami dziewczyny brzmiał szorstko, a wygląd mężczyzny idealnie pasował do jego tembru głosu. Ciemne gęste włosy połączone z zadbaną brodę okalały jego twarzy. Ubranie niestety już nie wyglądało tak elegancko i estetyczne. Stare wytarte spodnie dresowe i rozciągnięta koszula uwydatniająca zarost na klatce piersiowej.
- Mógłbyś się przynajmniej jakoś porządniej ubrać skoro do ciebie przychodzę.
- Przecież ci to w ogóle nie przeszkadza.
Facet pochylił się do niej i ucałował jej usta po czym padł na kanapę przed telewizorem. W ręku już dzierżył butelkę piwa.
- Poza tym to nie mnie powinieneś dziękować. Większość wykonała moja Rattata.
- Wiem, wiem. Jednak to ty ją wyszkoliłaś na takiego dobrego zwiadowcę.
Caroline uśmiechnęła się słysząc komplement z ust mężczyzny. Dalej smakowała się winem, które poprawiało jej skutecznie humor.
- Obawiam się żeby nie powiązali nas z tą sytuacją. Już przyznałeś, że to nie ty stoisz za tym włamaniem do mnie. Chociaż taki był plan.
- Mówiłem już. Jak się tam zjawiłem nie było czego niszczyć. Sam byłem tym zaszokowany.
- Czyli w grze jest nowy gracz? A co z bazą?
- Był mały problem. Dwójka młodych ludzi widziała lecące śmigłowce w górach. Nie było innego sposobu by ich się pozbyć.
Caroline słysząc te słowa gwałtownie wstała z krzesła i zmierzała w stronę mężczyzny. Uderzyła do mocno w policzek, aż echo rozniosło się po pomieszczeniu. Rattata wyprostowała się i bacznie obserwowała co się dzieje. Mężczyźnie to się nie spodobało i złapał dziewczyną za rękę i mocno przytrzymał.
- I co mi zrobisz? Uderzysz? James, wystarczy jeden telefon i tak samo znikniesz jak ta dwójka.
Wbiła wzrok w oczy Jamesa i wyrwała się z uścisku.
- Mam rozumieć, że oboje wąchają kwiatki od spodu?
- No nie bardzo.
- Kurwa! Co takiego? Nawet tak błahe zadanie potraficie spartolić? Co to znaczy, że nie!
- Dziewczyna została trafiona przez naszą broń. I już formalnie wszystko jest załatwione, że popełniła samobójstwo.
- I w czym problem?
Chłopak, z którym była zdołał uciec. A nie wiemy kim on był. I to ten problem.
James spuścił głowę wiedząc, że Caroline potrafi się porządnie wściec. A wtedy mało co potrafi ją powstrzymać. Dziewczyna sięgnęła po pustą butelkę po winie i roztrzaskała ją na stole. Szkło rozprysnęło się na wszystkie strony, a hasająca Rattata przeraziła się tego zajścia i schowała się do swojego domku.
- Chwilę. Skoro wiecie, kim jest dziewczyna to bez problemu traficie do tego kochanka. Prawda?
Ponownie wbiła wzrok w swojego towarzysza. Czekała na jego odpowiedź. A z każdą sekundą jej niecierpliwość wzrastała.
- Ci co zajmowali się tą sprawą zajrzeli do dokumentów i odczytali gdzie porzucić ciało. Upozorowali samobójstwo i przekupili lekarza sądowego. Tyle.
- Czyli pracuję z idiotami.
- Ale zrozum! Kto będzie się przejmował zbłąkanym facetem, który stracił ukochaną. Po prostu zacznie opowiadać swoją historię. Nikt mu nie uwierzy. Przecież akta sprawy są jasne.
Caroline nadal była zdenerwowana, jednak nie chciała się pozbywać Jamesa. Mimo swojego ograniczenia w myśleniu sprawdzał się w innych sprawach. Podeszła do niego i usiadła na nim. Pocałowała go po czym rękoma oplotła jego plecy. I coraz mocniej przyciskała się do jego ciała. Ten wstał z nią na rękach i ruszył w stronę sypialni.