PokemonEternal
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj

Share
 

 Opowiadanie "Uczeń" cz.2

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Sin Cara
Admin
Sin Cara

Male Liczba postów : 1389
Wiek : 29

Opowiadanie "Uczeń" cz.2 Empty
PisanieTemat: Opowiadanie "Uczeń" cz.2   Opowiadanie "Uczeń" cz.2 Icon_minitimeNie Gru 21, 2014 12:28 pm

Dzień, w którym Jacob wiedział, jak spędzi resztę swojego życia, był pełen wrażeń. Była mroźna zima, chłopak miał wtedy czternaście lat, tak więc nie był jeszcze pełnoletni i nikt nie liczył się z jego zdaniem. Musiał się podporządkowywać woli starszych, w tym przypadku swojej matki i ojca. Żyli w niewielkiej wiosce zwanej Ondero, położonej na północy, nieopodal granicy sąsiedniego kraju, Kayeru.
Rodzinie Jacoba nie powodziło się najlepiej, nie należeli bowiem do bogatej rodziny, nie mówiąc już o rodzie szlacheckim. Ot, zwyczajna, wiejska rodzinka, aczkolwiek najważniejszym było, że mieli dość pieniędzy, aby zapewnić sobie wyżywienie oraz ciepłe ubrania. Rodzina składała się z czterech osób, aczkolwiek jeszcze dwa lata wcześniej było ich pięciu. Wraz z rodzicami oraz starszym bratem mieszkała z nimi babcia, od strony ojca. Niestety, podczas srogiej zimy złapała jakiś poważny wirus, na którego wyleczenie nie mieli pieniędzy. Lokalni lekarze nie dawali jej zbyt wiele bez odpowiedniej opieki medycznej. Nie byli omylni, babcia zmarła tej samej zimy, dwa tygodnie po postawieniu diagnozy.
Spójrzmy jednak na pozostałych członków rodziny. Jedyna pozostała kobieta w domu, matka Jacoba i jego starszego brata, miała na imię Tania. Była zwykłą, prostą kobietą, nosiła długie blond włosy, miała delikatne rysy twarzy oraz błękitne oczy. Zajmowała się sprzątaniem bogatszych domów w zamian za niewielkie wynagrodzenie - ot kilka srebrników za parę godzin męczącej pracy. Ojciec, Malcolm, był ostrym człowiekiem o paskudnym charakterze. Był co prawda pracowity, zajmował się pomocą u lokalnego kowala. Zarabiał jednak niewiele więcej od swojej żony. Charakteryzowało go bogate umięśnienie, brunatny zarost okalający całą twarz z wyjątkiem wąsów, którymi się brzydził. Nosił on jasnobrązowe, krótko strzyżone włosy. Jeżeliby porównać rodziców Jacoba, byli niczym ogień i woda. Zupełnie dwa odmienne charaktery, albowiem matka była bardzo łagodna dla swoich dzieci, pozwalając im praktycznie na wszystko. Uważała, że powinni sami decydować o swoim losie od najmłodszych lat. Ojciec natomiast stosował surowe wychowanie, często sprzeczając się oto z rodzicielką. Pomimo tego, Jacob zawsze był na drugim miejscu w oczach matki i jednocześnie na pierwszym miejscu w kolejce do otrzymania kary od swojego ojca. Odwrotnie było natomiast w przypadku jego starszego brata, Caina. Był to chłopak, który odziedziczył praktycznie wszystkie cechy po ojcu. Był twardy, dobrze zbudowany, niezłomny i zawsze starał się udawadniać swemu młodszemu bratu, że to on jest lepszym synem. Angażował się bowiem w pomoc swoim rodzicom, czego Jacob wolał nie robić. Nie dlatego, że nie chciał pomagać swym rodzicom, o nie. Za każdym razem kiedy szedł jednak pomagać swej matce, była to raczej pomoc na zasadzie "Przynieś, podaj, ja to sama zrobię, a Ty siedź cicho i nie przeszkadzaj". Jeżeli chodzi o pomoc ojcu, to spróbował raz - jedyny raz - i postaonwił, że nigdy więcej nie popełni tego błędu. Pomoc w kuźni była cięższa, niż mógłby się tego spodziewać. Podczas przetapiania metalu pomylił bowiem stop metalu, sprawiając, że przez kolejne trzy dni ojciec pracował za darmo, aby odpracować szkody wyrządzone przez syna. Cain był inny, a raczej rodzice inaczej go traktowali. Pomagał matce, sprzątając razem z nią, a nie jedynie podając przyrządy i wymieniając wodę, a nawet jak raz spieprzył robotę w kuźni - ojciec nie był na niego zły, bowiem razem odpracowali szkody w jeden dzień.
Wydarzeniem, które sprawiło, że Jacob i Malcolm opuścili rodzinną chatę, było pojawienie się w Ondero maga. Jacob był wówczas na dworze z dwójką swoich najlepszych przyjaciół - Arnoldem i Brandonem. Siedzieli na drewnianej ławie w samym centrum wioski, którym był targ.
Było popołudnie, ruch na targu był wyjątkowo duży. Wszyscy mówili tylko i wyłącznie o jednym - wysoki, szczupły wędrownik opatulony czarnym płaszczem z brązowym kapturem i krwistoczerwonym symbolem Akademii Magów na tylnej części płascza. Przemierzał okoliczne wioski w poszukiwaniu młodych osób, które posiadały talent magiczny, aby zwerbować je do Akademii w celu uczynienia z nich Uczniów, a następnie - Magów.

- Ponoć zatrzymał się w gospodzie - Podjął temat Arnold, siedząc na ławce i podpierając się po obydwu stronach rękoma. Siedział on pomiędzy Jacob'em znajdującym się po jego lewicy oraz Brandon'em znajdującym się po jego prawicy. - Ciekawe, czy znajdzie kogoś odpowiedniego

- Mój tata uważa, że to strata czasu. W takim miejscu jak to nie ma osób ze zdolnościami magicznymi - Powiedział Brandon. - Poza tym, nawet jeśli - ja bałbym się dołączyć do Akademii

- Dlaczego? - Spytał Jacob, widocznie nie rozumiejąc stanowiska swojego przyjaciela.

- A no chociażby dlatego, że trzeba się dużo uczyć, trzeba wyrzec się wszystkiego - Urwał, chwilę się zastanawiając. - Poza tym trzeba stosować się do odpowiednich regulaminów i nauczyć się żyć pośród szlachty

- I co w tym złego? - Kontynuował Jacob. Po chwili jednak żałował, że nie ugryzł się w język. Kiedy raz jeszcze przeanalizował wypowiedź Brandona, zrozumiał o co mu chodziło. Rody szlacheckie gardzą osobami z niższych warstw społecznych, a niekiedy nawet dochodzi do publicznego wyśmiewania się i ubliżania. - W sumie masz rację... - Zgodził się z nim w końcu. Arnold także przytaknął.

- Patrzcie! - Krzyknął ktoś na targu.

Wszyscy, jak jeden mąż, rozejrzeli się po placu. Jacob ujrzał go jako pierwszy ze swojej paczki. Osoba w czarnej szacie, wysoka i zgrabna, powolnym krokiem przesuwała się do przodu środkiem udeptanej dróżki. W wioskach takich jak ta nie wybudowano dróg, a jedynie ubito ziemię.

- To on... Mag... - Wyjąkał Arnold, a Brandon przytaknął krótkim jęknięciem. - Nigdy przedtem nie widziałem maga. Nie sądziłem, że są aż tak... Mroczni?

- Zapewne skrywają nie jedną tajemnicę - Powiedział półgłosem Jacob. - Będziemy się powoli zbierać? Zimno tu

- To może pójdziemy się pobawić w Arenę? - Zaproponował Arnold po paru sekundach milczenia.

Pozostali przytaknęli jego propozycji. Podnieśli się i ruszyli w kierunku przeciwnym do tego, w którym przesuwała się postać maga. Jacob doznał jednak czegoś, czego nigdy wcześniej nie czuł. Mijając postać maga, zachowujac przy tym odległość dwóch metrów, zerknął na postać. I spostrzegł, że spojrzenie zostało odwzajemnione. Tym jednym spojrzeniem mógł dostrzec wszystkie szczegóły dotyczące twarzy maga, którym okazała się kobieta. Jej cera była nieskazitelna, co wskazywało na to, że jest ona jeszcze w młodym wieku. Szmaragdowe oczy wpatrywały się w postać czternasoletniego chłopca, jak gdyby chciały wyczytać myśli chłopaka. Szkarłatne usta lekko się uchyliły, jednak prędko ponownie się zamknęły, a kontakt wzrokowy został urwany.
Resztę dnia Jacob spędził na zabawie w "Arenę" wraz ze swoimi przyjaciółmi. Zabawa polegała na walce na prowizoryczne miecze oraz tarcze, do pierwszego uderzenia. Arnold, jako najzwinniejszy, prawie zawsze walczył przy pomocy dwóch mieczy, gdyż tak było mu wygodniej. Brandon korzystał z tradycyjnego połączenia, w którego skład wchodził miecz oraz tarcza. Jacob natomiast próbował już każdego stylu walki - z dwoma mieczami, z jednym, z cięższym mieczem wykonanym z większej ilości patyków, z mieczem i tarczą. Żaden nie odpowiadał mu jednak na tyle, aby mógł dorównać w walce któremukolwiek ze swoich przyjaciół.
Jeszcze przed zaśnięciem, Jacob doznał czegoś, czego nie potrafił wytłumaczyć. Wydawało mu się, że słyszy głos, damski, lekki, ciepły. Błądził po jego myślach, a następnie zanikał. Pojawiał się średnio co godzinę. Głos mówił "Znalazłam Cię". Nie wiedział co to oznaczało. Uznał, że to jedynie jego wyobraźnia. Nie wiedział jednak, co miał przynieść kolejny dzień...
Powrót do góry Go down
Dziomek

Dziomek

Male Liczba postów : 1850
Wiek : 102

Opowiadanie "Uczeń" cz.2 Empty
PisanieTemat: Re: Opowiadanie "Uczeń" cz.2   Opowiadanie "Uczeń" cz.2 Icon_minitimeSob Gru 27, 2014 4:20 pm

Opowiadanie zapowiada się ciekawie. Jak na razie nie bardzo wiem co potrafią magowie w tym opowiadaniu, ale domyślam się, że niedługo moja ciekawość zostanie zaspokojona:)
Powrót do góry Go down
Morfina

Morfina

Female Liczba postów : 470
Wiek : 30
Skąd : Wolne Miasto - Gdańsk

Opowiadanie "Uczeń" cz.2 Empty
PisanieTemat: Re: Opowiadanie "Uczeń" cz.2   Opowiadanie "Uczeń" cz.2 Icon_minitimeNie Sty 04, 2015 1:01 pm

Całkiem ciekawa historia się szykuje, no to czekam na dalszą część Very Happy
I dzięki podzieleniu tekstu dla przejrzystości o wiele lepiej się czyta, wiec dziękuję autorowi za zastosowanie tego : )
Powrót do góry Go down
Sponsored content




Opowiadanie "Uczeń" cz.2 Empty
PisanieTemat: Re: Opowiadanie "Uczeń" cz.2   Opowiadanie "Uczeń" cz.2 Icon_minitime

Powrót do góry Go down
 

Opowiadanie "Uczeń" cz.2

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Opowiadanie "Uczeń" cz.1
» Opowiadanie Granum odc.1
» Opowiadanie Pokemon
» Opowiadanie Granum odc.2
» Opowiadanie Granum odc.3

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PokemonEternal :: Dodatki :: Gazetka :: Wydane Numery :: Numer 3 - Świąteczne Wydanie-