PokemonEternal
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj

Share
 

 Opowiadanie "Uczeń" cz.1

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Sin Cara
Admin
Sin Cara

Male Liczba postów : 1389
Wiek : 30

Opowiadanie "Uczeń" cz.1 Empty
PisanieTemat: Opowiadanie "Uczeń" cz.1   Opowiadanie "Uczeń" cz.1 Icon_minitimeNie Gru 21, 2014 12:20 pm

"Mag"... Co oznacza to słowo? Oczywiście każdy odpowiedziałby, że jest to określenie człowieka, który posiadł nadprzyrodzone zdolność - zdolności, które pozwalają mu dokonywać rzeczy, których zwykły śmiertelnik nie byłby w stanie sobie nawet wyobrazić, a co dopiero dokonać, podczas całego swojego żywota. Nie jest jednak prawdą, że magowie nie są śmiertelnikami, o nie. Starzeją się, jak każdy normalny człowiek. Nie są dobrze zbudowani, ba, część z nich nawet nie potrafiłaby korzystać z miecza, czy choćby innego rodzaju broni, czy bo białej, czy palnej. Pomiędzy zwykłymi ludźmi, a magami, istnieje jednak przepaść, której nawet stal nie jest w stanie pokonać. Jest to moc, której magowie używają, by czynić dobro... Lub zło. Nie raz słyszało się o wojnach magów, które decydowały o tym, czy najeźdźcy podbiją obcy kraj, czy też nie. Jednakowoż, czy istnieje na świecie ktoś, kto przeżył wojnę magów w samym centrum wielkiego miasta? Szczerze bym w to wątpił. Dowodem na to, że śmiertelnik nie jest w stanie przeżyć wojny magów jest chociażby sam fakt, że wszelkie tomy historyczne spisywane były przez samych magów, nie przez ludzi. Oczywiście to tylko moje domysły i nie jestem w stanie okazać żadnego silniejszego argumentu, który mógłby jasno stwierdzić, że żaden człowiek na świecie nie przetrwał takowej wojny.
Wracając jednak do głównego tematu - czym charakteryzują się...


Jacob zamarł. Przerwał czytanie książki "Magowie i śmiertelnicy", gdyż drzwi gospody otworzyły się z głośnym trzaskiem. Zimno niesione z dworu wlało się do środka, wygrywając pierwsze starcie z ciepłem niewielkiego kominka umieszczonego na drugim końcu sali. Poczuł dreszcz pod ciemnym płaszczem, w który był przyodziany, lecz nie dał tego po sobie poznać. Nie udało się to jednemu z gości gospody, który po paru sekundach wrzasnął na osobę wchodzącą.

- Właź rzesz do środka i zamykaj te drzwi!

Nie był nawet zainteresowany tym, kto wchodził właśnie do środka. Pijaczyna, zaraz po wydaniu rozkazu, wrócił do rozmowy z dwójką mężczyzn siedzących przy jego stoliku. Kompletnie nie był zainteresowany tym, do kogo się odezwał. Osobą, która weszła właśnie do środka, był czarnoskóry mężczyzna, odziany w szary płaszcz, wykonany z dobrego materiału. Jacob dyskretnie badał go wzrokiem, chcąc wypatrzyć jak najwięcej szczegółów. Nie mógł niestety dostrzec twarzy, gdyż na głowę miał on zarzucony kaptur; kolor skóry mógł określić po dłoniach, zwisających przy biodrach mężczyzny. Nie był on dobrze zbudowany, jedyną rzeczą wyróżniającą go, było jego bogate ubranie.
Nieznajomy, gdy stracił uwagę wszystkich osób zebranych w gospodzie, a było ich łącznie dziesięciu, razem z Jacobem siedzącym w kącie sali, zrobił dwa kroki na przód. Drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem, niesione podmuchem wiatru z zewnątrz. Podmuch zamykający drzwi wdarł się jednak do środka, po raz kolejny górując nad siłą kominka.

- Chyba rzem Ci coś powiedział! - Wrzasnął pijak, tym razem jednak interweniując. Krzesło, na którym siedział runęło z głośnym hukiem, kiedy skoczył na równe nogi. - Nie umiesz się dostosować do grzecznej prośby? - Mówił, zbliżając się do czarnoskórego.

Nieznajomy wykazał się jednak niewiarygodnym spokojem, gdyż jedyne co uczynił w tej sytuacji, było kiwnięcie głową, a następnie okazanie dobrego serca... I pojemności swojego portfela, a także dobrą grą aktorską.

- Wybaczcie mi! - Wrzasnął na całą salę tak, aby każdy mógł go usłyszeć. - Kolejka Smutnego Sama dla wszystkich!

W sali zapanował nagły gwar. Wszyscy byli uradowani, trzaskali pustymi kuflami w stół i wykrzykiwali radosne przyśpiewki. Nawet pijaczyna, który początkowo miał problem z czarnoskórym mężczyzną wrócił na swoje miejsce, odpuszczając. Był to co prawda sposób na uciszenie plebsu z Niziny, jednak na jak długo? Stare, pijackie przysłowie mówi "Raz postawiłeś, stawiasz do końca". Można było rozumować to na wiele sposobów, gdyż "do końca" mogło być interpretowane na wiele sposobów. Mogło chodzić o koniec gotówki, koniec trunku w beczce i tak dalej, i tak dalej.
Nieznajomy zwinnym ruchem wyjął niewielką portmonetkę, a następnie wyjął z niej srebrną monetę, rzucając ją na blat karczmarza. Ten zwinnym ruchem złapał monetę, kiwając głową w jego kierunku, a następnie zabrał się za rozlewanie piwa.
Nazwa "Smutny Sam" wzięła się stąd, że ów napój jest na tyle mocny, że potrafi każdego smutasa przyprawić o jakikolwiek grymas na twarzy. Było to tradycyjne piwo dla najniższych warstw społecznych w Araborze.
Jacob z uwagą przyglądał się całemu przedstawieniu, a gdy uznał, że nic ciekawego się nie dzieje, ponownie schował głowę w książce, chcąc wrócić do lektury. Nie było mu to jednak dane.

- Witaj, Jacob - Odezwał się wysoko tonowy głos. - Wiele miesięcy minęło, nim Cię odnalazłem

Nadszedł moment, na który Jacob czekał już dość długo. Wiedział, że pewnego dnia ktoś w końcu do niego podejdzie i będzie chciał porozmawiać, a swoją wypowiedź zacznie od słów, od których swoją zaczął czarnoskóry mężczyzna. Dokładnie tak, jak to sobie wyobrażał. Brakowało jeszcze tylko...

- Pozwól, że się dołączę - Mężczyzna usiadł naprzeciw Jacoba, położył ręce na blacie, a następnie, prostując się, kontynuował. - Powiedz, dlaczego uciekłeś od swojego mentora? Czy naprawdę od zawsze chciałeś, aby Twoje życie wyglądało tak, jak to, które prowadzisz teraz? - Spytał, wyciągając niewielki list. - Zobaczmy, co sądzi o Tobie straż miejska Arabory... Hmm... Miejski złodziejaszek, spokojny, bezdomny... - Przy ostatnim, wzrok mężczyzn spotkał się. Na twarzy czarnoskórego mężczyzny zawitał jednak uśmiech. Odłożył niewielki pergamin, po czym raz jeszcze spróbował porozmawiać z Jacobem. - Dlaczego uciekłeś?

Młody jeszcze chłopak nie wiedział, co powinien odpowiedzieć w takiej sytuacji. Przez okrągłe dwa miesiące swej tułaczki po miastach obcego mu kraju myślał o spotkaniu z osobą, która miała go złapać i przywieźć z powrotem do Mardii. Na swą kryjówkę wybrał właśnie Araborę, pustynny kraj, który swoją wielkością i otwartym terenem mógł pozwolić mu na skuteczne ukrycie się, przynajmniej na jakiś czas. Miał już wykupiony bilet na statek, który miał wywieźć go z kontynentu Uludaen na przeciwległy kontynent, Duludaen. Statek odpływał za tydzień, chciał do tego czasu nie ujawniać się na placach publicznych i w gospodach. Ostatniego dnia uznał jednak, że może po raz ostatni zawitać w gospodzie, gdzieś na nizinach kraju. Nie wiedział jednak, że wysłannik jego mentora depcze mu po piętach.
Jacob omiótł spojrzeniem salę, w której się znajdowali. Nie prezentowała się za ciekawie, ot zwykła speluna - kilka stolików, po trzy - cztery krzesła do każdego stołu, niewielka scena dla przejezdnych bardów, długa lada karczmarza, za którą znajdowała się przestrzeń Pana tej gospody. Trzy beczki, kilka butelek z winem, które ustawione były na półce, metr nad beczkami, a także drzwi odbijające na prawo od lady. Znajdowała się tam niewielka spiżarka, natomiast za drzwiami odbijającymi w przeciwną stronę znajdowała się niewielka kuchnia, w której pracowało dwóch kucharzy - szef kuchni oraz asystent.
W końcu jednak musiał powrócić do rozmowy z czarnoskórym mężczyzną, od której starał się oderwać myślami. Chciał nacieszyć się wolnością tak długo, jak to tylko było możliwe. Wiedział bowiem, że nie zostało mu jej już wiele.

- Dlaczego uciekłeś, Jacob? - Pytanie zostało zadane już drugi raz, a to oznaczało, że rozmówca wyczekuje odpowiedzi. Jakby tego było mało, akcent z jakim wypowiedziane zostały te słowa, przyprawił młodzika o ciarki na skórze.

- A jak myślisz? - Odszczekał, nie mogąc ukryć negatywnych uczuć w swym głosie. - Miałem już tego dość. "Jacob to", "Jacob tamto". Ileż można? Poza tym, to nie był mój wybór...
Powrót do góry Go down
 

Opowiadanie "Uczeń" cz.1

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Opowiadanie "Uczeń" cz.2
» Opowiadanie Granum odc.1
» Opowiadanie Pokemon
» Opowiadanie Granum odc.2
» Opowiadanie Granum odc.3

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
PokemonEternal :: Dodatki :: Gazetka :: Wydane Numery :: Numer 3 - Świąteczne Wydanie-