K*urwa. Znowu mnie dziabnęła cholera jedna.
- Zaczynasz mnie już mocno irytować. Kroko wyskocz w powietrze i wykonaj Wodną Broń. Jeśli dasz radę dowal mu jeszcze jedna Straszna Twarzą. Uważaj na te jego kły.
Wydałem komendy Kroko, jednak tym razem byłem przygotowany na kolejny ewentualny atak węża na moją osobę. Mogłem się już bronić tylko jedną ręką, i tylko już jedna noga była sprawna, aczkolwiek nie w100 procentach.

Wodna broń wymęczyła stwora i ledwo sapał, ale nadal na widok Jazona syczał i pokazywał kły.

Kiedy zobaczyłem w jakim stanie jest Ekans zrobiło mi się go żal.
- Kroko, na razie nie atakuj. Zachowaj odległość i w razie potrzeby wykonuj uniki.
Powiedziałem do swojego podopiecznego, po czym wyciągnąłem z plecaka jakieś jagody, które zebrałem w lesie.
- Dobra, źle zaczęliśmy. Jestem Jazon. Posłuchaj ... ja ... ja nie chciałem cię skrzywdzić, rozumiesz?
Kiedy to mówiłem starałem się doczłapać powolutku w kierunku węża.
- Z twojego natychmiastowego ataku na mnie mogę tylko domyślać się, że kiedyś jakiś człowiek zrobił ci krzywdę. Posłuchaj, ja jestem TEN DOBRY. Jak nie wierzysz, to spytaj Kroko. Zjedz to ... proszę.
Powiedziałem wyciągajac w jego kirtunku dłoń z jagodami.

Ekansowi zaświeciły się oczy, no i tradycyjnie dziabnął Jazona w wyciągniętą w jego kierunku dłoń. Widocznie nie zna powiedzenia, że nie gryzie się ręki, która karmi. Tym razem paraliżu nie było, bo pok chyba wyczerpał cały zapas trucizny. Teraz ekans zajda jagody uzupełniając zapasy jadu i co chwilę zerka na Jazona.

- Głodny? Masz tu jeszcze.
Powiedziałem wysypując z torby resztę moich jagód.
- Wiem, że nie ma tego za dużo, ale tam gdziem mieszkam nie ma miejsca, gdzie się nie spojrzy a by ich nie było. Więc jeszcze raz bardzo przepraszam.
Spojrzałem uważnie Ekansowi w oczy.
- To co ... nie zechciałbyś może dołączyć do mnie? Ze mną byłbyś bezpieczny. Nie pozwoliłbym cie nikomu skrzywdzić. Miałbyś dom i ... rodzinę.
Kiedy to powiedziałem kiwnąłem ręką do Kroko dając mu znak, że ma do mnie podejść, po czym go pogłaskałem.

Ekans nadal krzywo patrzy na Jazona, prowiant i miłe słowa to za mało aby go przekonać, ale jest chyba zbyt zmęczony by gryźć lub uciekać.

- Dobra, rozumiem, że możesz mi nie ufać, ale spójrz na to z innej strony. Daję ci wybór, a przecież mogłem to zrobić bez twojej zgody, na siłę. Chcesz dalej żyć ... tutaj. Będą w wiecznym niebezpieczeństwie, starając się przetrwać każdy kolejny dzień. Możesz dołączyć do mnie, mieć miejsce, w którym chciałbyś być. Nie będziesz cierpiał głodu, pragnienia, będziesz miał ludzi, którzy będą się tobą opiekować, jak Kroko, czy reszta moich pokemonów. Możesz zostać tutaj i liczyć na to, że następna osoba która cie spotka nie zechce cie zabić na miejscu, bo uzna cie za zagrożenie np. dla interesu, lub ... dołączyć do mnie.
Spojrzałem na pokemona i wyciągnąłem w jego kierunku FriendBalla.
- Przemyśl sobie to przez chwilę.
Powiedziałem i czekam przez kilka minut, jeśli wciąż nie chce do mnie dołączyć, to opuszczam Wysypisko.

Pok wreszcie dał się przekonać i wskoczył do friendballa.

Koniec
Riley -pokeball+pok+2zł
Jazon - friendball+Ekans+4zł