Zachód
Jazon wszedł do magazynu i jego oczom ukazały się trzy śmieciarki, masa zawiązanych czarnych worków, łopaty, widły i duży spych. Niby nic ciekawego, ale pośród worków coś zaszeleściło.

Południe
Riley dotarł do końca składowiska odpadów organicznych, jego oczom ukazało się składowisko odpadów chemicznych, ale oba składowiska były oddzielone grubą siatką. A opary nadal dawały się we znaki trenerowi, który już ledwo trzyma się na nogach.

No nic robimy cięcie. Corphish dawaj! Sekator w płot i przechodzimy dalej. Opary były silne i próbowałem ratować się ewakuacją w miejsce gdzie również mogą wystąpić te opary, ale miałem nadzieję, że tak nie będzie.

Po wejściu do magazynu nic nie wskazywało na to, że coś tu znajdę, ale gdy już chciałem wychodzić, kiedy już się odwracałem usłyszałem cichy szelest, niby takie nic szczególnego, ale zwróciło to moją uwagę. Przez krótki moment stałem w miejscu i po kilku chwilach ruszyłem powolnym, cichym krokiem w kierunku worków. miałem już uszykowanego balla z Kroko w kieszeni. Kiedy wreszcie dotarłem do worków postanowiłem ostrożnie je rozsunąć i zobaczyć co kryło się między nimi.

Zachód
Gdy tylko Jazon podszedł bliżej worków, poczuł silne ukłucie w łydce. Spojrzał w dół i zobaczył dwie dziurki w swych spodniach. Noga pod tymi dziurkami zaczęła mocno piec i puchnąć, a worki zaszeleściły jeszcze głośniej, ale teraz jakieś dwa metry przed trenerem.

Południe
Corpish spisał się i poradził sobie z siatką. Riley wyszedł z śmierdzącego obszaru i z ulgą odetchnął nabierając łapczywie świeższego powietrza. Nie czuł już smrodu fermentujących odpadów, lecz silnie duszący chemiczny smród.

Przy takim obrocie spraw byłem zmuszony wypuścić swojego pokemona.
- Totodile wybieram cię.
Powiedziałem wypuszczając swojego podopiecznego z balla.
- Kroko użyj Wodnej Broni w kierunku tych worków.
Wydałem starterowi polecenia samemu sprawdzając stan mojej nogi. Bolało jak cholera i mimo tego, że rana szybko się wyleczyła, to skutek wciąż był odczuwalny. Szybko wypakowałem z torby worek z krwią, który byłem zmuszony skonsumować, przynajmniej w części, aby odzyskać siły.

Ze skrajności w skrajność. Ale nie jest już tak źle. Szybko rozglądam się za czymś interesującym co może błąka się po okolicy, jednakże nie przebywam w tym miejscu za długo aby nie zaćpać się oparami chemicznymi.

Zachód
Jazon się uleczył, ale trucizna przynajmniej na jakiś czas zostawiła swój ślad w postaci paraliżu prawej nogi. Totodile rozrzucił swym wodnym atakiem worki, ale między nimi już nic nie było. Za to coś wśliznęło się do kontenera na jednej ze śmieciarek

Wschód
Riley dzielnie znosił opary i po paru minutach zobaczył kilka dosyć ciekawych rzeczy. W miejscu gdzie przed chwilą było słońce pojawił się ogromny ziejący ogniem smok, a na ziemi beczki zaczęły skakać wokół trenera i robiły to według gestów batuty trzymanej przez małego grzybka.

Aha... Widzę, że ktoś trenuje tutaj swój cyrk? Dobra chłopie otrząśnij się! Musisz podejść do tego grzybka i zagadać. Może nie będzie kazał spalić mnie smokowi albo przygnieść beczkami XD

Stało się tak jak przypuszczałem, wciąż byłem zbyt słaby, aby usuwać trucizny z siebie, przynajmniej w krótkim czasie. Kiedy agresor schował się w śmieciarce postanowiłem, że jest to idealny moment dla mnie.
- Kroko wykorzystajmy naszą sytuację. Zalej ten kontener Wodną Bronią. Wtedy nasz wróg będzie musiał się ujawnić a my go dorwiemy. Nie daj eis trawić. Jeśli bezie atakował uniknij i zaatakuj Wodną Bronią.
Wydałem Toto polecenia a samemu zająłem sie swoją nogą. Starałem sienią ruszyć wciąż zwracając uwagę na poczynania pokemonów.

Zachód
Krokodyl lał wodę do śmieciary, lał i lał, aż mu się woda skończyła (pok nie jest w stanie wypełnić wodą czegoś co jest wielokrotnie większe od niego). W śmieciarce teraz był kryty basen i coś tam się pluskało, ale co? nie wiadomo, bo w środku nikt nie zamontował żarówek.
Tak informacyjnie: Kontener na śmieciarce, to nie jest zwykły kontener co stoi pod blikiem, ale taki co jest na stałe przymocowany do smieciary, z zgniatarką i innymi bajerami.

Wschód
Opary jeszcze bardziej zaczęły się udzielać Rileyowi więc zagadał do grzybka. Grzybek nie był zbyt rozmowny, ale za to był zbyt agresywny i walnął batutą trenera w głowę. Riley pod wpływem albo oparów, albo batuty dołączył do beczek i skakał z nimi, a nad nimi latał smok, który teraz miał już trzy głowy. Ewoluuje, czy co?

Yyyyyy WAT?! No dobra grzybie tak chcesz się bawić to się zabawimy. Frogadier idź i potraktuj grzybka Wodnym Pulsem. Następnie Plaskaniem po twarzy tak by się nie podniósł. Ja w między czasie podniosłem jakąś gazrurkę lub sztachetę i zacząłem odbijać beczki w stronę trzygłowego smoka.

Cóż, plan na niewiele się zdał, no ale cóż. Noga powoli dochodziła do siebie, jednak wciąż chodzenie było dla mnie istną mordęgą.
- Kroko pobaw się trochę maszynerię tej śmieciarki, bo ja niestety nie mogę sie ruszać.
Powiedziałem do stworka, samemu zaś próbowałem się doczłapać do kontenera by zeskanować pokemona, który mnie zaatakował.

Zachód
Jazon zeskanował stworka, a pokedex powiedział że pokemon nazywa się Ekans i swymi ostrymi kłami wstrzykuje truciznę, aby móc później łatwiej udusić ofiarę i ją zjeść. Gdy urządzonko przestało gadać, krokodyl odpalił zgniatarkę i teraz wąż nie ma już odwrotu, zaczął przeraźliwie syczeć.

Wschód
Żaba wyskoczyła z pokeballa i zaczęła plaskać grzyba, a grzyb żabę nawalał batutą. Riley za to zaczął nawalać w beczki sztachetą, widocznie nierówno tańczyły. Gdy już obił kilka beczek, z jednej coś na niego chlupnęła. Trener poczuł coś chłodnego na twarzy, co go orzeźwiło. Okazało się, że smoka nie ma, beczki nie skaczą, poki się nawalają, a jedyna beczka, która leży i coś się z niej wylewa, bo dostała sztachetą, ma na sobie napis "ACID".

No i się zaczęło.
- Widzisz kolego, teraz to ty masz problem. Cóż, mogę cie uratować jeśli tego chcesz. Rzucę w ciebie ballem, jeśli go od siebie odrzucisz, no .... to masz przesrane.
Powiedziałem szukając mojego FriendBalla, którego zaraz rzuciłem w kierunku oponenta. Obserwowałem przebieg wydarzeń.

Nieeeeee....Kwas? No to wygląda na logiczne w tym miejscu. Nie ma się co zastanawiać. Muszę jakoś zneutralizować kwas. Skoro są tu jakieś kwasy to powinny być i odpady zasadowe typu sole. Szybko muszę coś wykombinować, zanim coś mi się stanie z twarzą. Frogadier zmocz moją twarz Bąbelkami aby rozcieńczyć roztwór kwasu i nawalaj dalej grzyba dopóki nie padnie. Ja po zmoczeniu twarzy szukam czegoś do zneutralizowania kwasu.

Zachód
Frindball odbił się od śmieciarki, bo zgniatająca część śmieciary całkowicie zasłanie jakiekolwiek wyjście z wnętrza kontenera. Syczenie ustąpiło głuchemu bulgotaniu.

Wschód
Bąbelki nie były najlepszym pomysłem, ponieważ zawierały niewiele wody, ale za to są dosyć bolesne. Mimo to działanie kwasu lekko osłabło. Gdy żabolek strzelał w trenera bąbelkami, dostał zdradliwy cios batutą między łopatki i nie nadawał się do dalszej współpracy. Teraz ściekły grzyb powoli i złowieszczo zbliża się do Rileya.

No chyba sobie stroisz żarty grzybie. No dawaj ja sztacheta a ty batuta. Po mimo kwasu i tak dam radę walczyć. Haiaaaaa!!!!!

Podniosłem balla z ziemi i zwróciłem się do swoje Totodile'a.
- Kroko, natychmiast to wyłącz.
Wszystko poszło zupełni nie tak jak tego chciałem. Nie chciałem go skrzywdzić .... a na pewno nie w taki sposób. Samemu zdecydowałem się spróbować siłą otworzyć kontener.

Zachód
Zgniatarka się zatrzymała, ale nie tak łatwo jest otworzyć taki kontener. Tuż przy włazie znajdował się czerwony przycisk, ale do czego on służy?

Wschód
No i rozpoczął się pojedynek szermierczy. Riley wymachiwał niezręczną sztachetą niczym mieczem, natomiast batuta grzybka przypominała szpadę. Pok unikał ciosów sztachetą i boleśnie dźgał po łydkach. Wreszcie grzyb dostał tak, że poleciał kilka metrów do przodu i zatrzymał się na jednej z beczek.

Dobra teraz tam leż i nie próbuj sztuczek. Pokeball leć!

Wyciągnąłem z torby resztę woreczka z krwią, dopiłem go i dalej siłowałem się z kontenerem. W miedzy czasie zauważyłem czerwony przycisk, który jednak pachniał mi pułapką.
- Kroko, poszukaj do czego może służyć ten przycisk, ten obok mnie, tak, ten czerwony. Tylko uważaj, nie naciśnij go przypadkiem.
Powiedziałem i z całą swoją siłą starałem się otworzyć kontener.

Zachód
Kontener wreszcie uległ sile wampirowatego trenera. Z utworzonej wyrwy wystrzeliła woda. Po chwili wyskoczył także wąż. Dziabnął Jazona w drugą nogę i teraz szykuje się na krokodyla.

Wschód
Stworek jeszcze spojrzał na swą batutę i zniknął w pokeballu.

Wziąłem pokeballa z pokemonem i batutę którą zostawił po czym wróciłem do domu, gdyż osiągnąłem swój dzisiejszy cel.

Cholera. Znowu mnie ugryzł.
- Właśnie uratowałem ci życie idioto!
Krzyknąłem do Ekansa.
- Skoro nie dajesz mi wyboru to trudno. Kroko, Straszna Twarz na przeciwnika i unik. Następnie czekaj aż się zwróci w twoim kierunku i znowu Straszna Twarz.

Na słowo na "I" ekans natychmiast zareagował i znowu dziabnął Jazona, tym razem rzucił się na lewą rękę. Pokemon dwa razy zobaczył straszną twarz, więc teraz ledwo nadąża za krokodylem, ale nadal próbuje zatopić w nim swoje kły.

Riley -koniec