No tak, w tym budynku zwykli trenerzy spędzają czas pomiędzy walkami i podróżami. Słyszałem, że spotykają się tu, także w celu wymiany informacji. I właśnie dlatego przyszedłem tutaj, by zdobyć info o okolicznych terenach i skarbach. Należałoby wreszcie zarobić trochę grosza, nie? Wszedłem do budynku, a pierwsza rzecz jaka mnie urzekła to woń kwiatów. Od razu przypomniały mi się ogrody w mojej rodzinnej posiadłości. Pamiętam, jak w dzieciństwie przychodziłem do ogrodu, na zajęcia z przyrody, gdzie uczyłem się o roślinach, dlaczego mają różne kolory i zapachy. Z taka młodą i miłą ogrodniczką zawsze można było porozmawiać i się pobawić, ahh ... wspomnienia. W pomieszczeniu znajdowały się też kanapy, w kierunku których ruszyłem. Usiadłem na nich, by odpocząć i choć nie były tak miękkie jak w domu, dawały pewne uczucie komfortu. Siedząc tak, obserwowałem pomieszczenie i osoby, które tu były. Grupka trenerów w rogu, rozmawiała o jakichś potworach, które jeden z nich spotkał jakiś czas temu. Młoda kobieta, siedząca pod ścianą chlipała smutno, chyba jej pokemon trafił na ostry dyżur. Przy ladzie Siostra Joy wypełniała jakieś papiery i widać było, że ma z czymś problem, ponieważ nerwowo machała długopisem w ręku, od czasu do czasu postukując nim. Rozglądałem się za czymś co mogło przypominać tablicę ogłoszeń, czy informacyjną, ale nic takiego nie zauważyłem. Po chwili Siostra podeszła do zmartwionej dziewczyny i powiedziała, że jej pokemon czuje się lepiej, i że może go teraz zobaczyć. uradowana kobieta aż podskoczyła i udała się z pielęgniarką za drzwi, koło recepcji. A ja siedziałem w takim oto towarzystwie, czekając aż wydarzy się coś, co skłoni mnie do ruszenia się z tej kanapy, która wcale tak nie wygodna nie była.