Pozwoliłem sobie stworzyć nowy temat ze względu na to jak wy bardzo uwielbiacie Serenę (tia...).
Łatwo można zauważyć, że rywale to ważna i nieodłączna część gier (prawdopodobnie w anime też), debiutująca już w pierwszej generacji. Naszym pierwszym nemezis był Blue i trzeba przyznać, że był świetnym wyborem na start. Pewny siebie i dogryzający ci całą grę sprawiał, że zawsze chciałeś być od niego lepszy. Obecny całą grę i pojawiający się w różnych niewygodnych sytuacjach ze swoją drużyną.
Więc w momencie, w którym po przedarciu się przez elitarną czwórkę i odebraniu ostatniego punktu hp Lancowi już myślisz, że to koniec. Gra próbuje cię nawet oszukać monologiem smoczego trenera po pokonaniu go. Niestety okazuje się, że ktoś był szybszy. Tą osobą okazał się Blue. Następnie czeka cię walka o tytuł czempiona. Gdy wszystkie pokemony twojego rywala upadną, wiesz już, że jesteś od niego lepszy i odegrałeś się za wszystko co do ciebie mówił. Pojawiał się też później, ale nie był już rywalem, bo Red był zbyt zajęty siedzeniem na górach, czy czymśtam.
Nawet w pierwszej grze można zauważyćm że ta formuła się sprawdza, więc wystarczy jej użyć jeszcze kilka razy, tak?
Silver był podobny do Blue. Co prawda nie grałem w drugą generacje, więc będę musiał to nadrobić, ale z tego co wiem posuwa się nawet dalej, niż Blue. Najpierw używa przeciwko graczowi wręcz przemocy zamiast przepychanek słownych, odpychając go od siebie. Potem posunął się, aż do kradzieży, by zdobyć startera (skąd my to znamy...). Więc trend się kontynuował.
Fani czekali na kolejną generację. Oczekiwali jeszcze lepszego rywala, niż kiedykolwiek wcześniej. Niestety coś się stało. Ktoś pomyślał, że zmiana formuły rywali to dobry pomysł. Wtedy nastali się May/Brendan i Wally. Pierwszy jest twoim przyjacielem, więc nie masz motywacji by być lepszym od niego, a drugi to ciota, od której wiesz, że jesteś lepszy. Skrócę tu nieco ten temat z powodu małych problemów.
Każdy następny rywal był albo ciotą, albo twoim przyjacielem.
Teraz przejdę do moich osobistych przeżyć z rywalami w pokemon X. Otóż w tej grze masz sześciu rywali, jeżeli można ich tak nazwać. Mówię tak, ponieważ byli twoimi przyjaciółmi i w niektórych przypadkach rywalami. Każdy poza Seleną posiada jakieś dwa żałosne pokemony. W tej grze jest moment, w którym musisz pokonać ich wszystkich pod rząd bez przedmiotów leczniczych i był okropnie łatwy. Ale nie jestem tu, aby gadać o poziomie trudności w pokemonach. Chce pogadać o postaciach. Głównie o Selenie, która jest jakby głównym rywalem. Była do kitu. Ani razu mnie nie obraziła, uprzedzała mnie przed walkami (coś czego Blue i Silver nigdy nie robili) ligi też nie zdobyła. Nie było żadnego momentu, w którym chciałem sobie powiedzieć:
"O nie, teraz dojadę tą szmatę"
Nie nigdy tak nie było. Nie chciałem być od niej lepszy i nic mnie do tego nie motywowało. Brakuje mi rywali-dupków.
Skoro ty przeczytałeś moje wywody, to ja z chęcią przeczytam twoje przemyślenia. Który rywal był twój ulubiony? Czy zgadzasz się, że rywale dawniej byli lepsi? Może opowiesz o rywalach z anime, których nigdy nie poznałem, a są dosyć ciekawi?