Zauważam Samaela uciekającego przed wściekły Blastoisem więc proszę Kadabrę by w razie ataku poke żółwia, zaczął atakować go kulami cienia. Ja nadal staram się coś wypatrzeć...

Od razu mówię, że to kostka... Sam i Ced złapali pokemony, ten drugi przy okazji złamał sobie palec wskazujący lewej ręki spadając z Gayardosa.
- No mordy, daliście radę. Ale remis... No nic. Rozgoście się teraz w domkach a potem będzie czas na drugą część wyzwania.
Jutro o 20.00 w wyznaczonym miiejscu... Liderzy proszeni o obecność i zebranie 3-4 zawodników przynajmniej...

Głośniki najpierw zaczęły jednostajnie szumieć, a potem przemówił donośnym głosem Aureliusza:
- Mordy, spotkanie na placu! Jazda, jazda, jazda! Nie bądźcie leszcze.

*10 minut później*

- Co tak długo? A więc zaczynamy trzecie wyzwanie! Gotowi? W pierwszej jego części musicie... Złapać pokemona wodnego. Jeśli ktoś takowego posiada to może sobie złapać cokolwiek dodatkowego, poszwendać się po wyspie, pomóc drużynie czy cokolwiek. Co tak stoicie? Jazda!

P.s: macie się tu fabularnie wpisać...
p.p.s: Nieobecni też mają złapać, tak więc liderzy powinni się postarać by te zombie ruszyły za wami tyłki. Serio... Jaki nie złapią czegoś wodnego (chyba, że mają), to ucierpi na tym drużyna. Polecam port i las do szukania. Na odpis tutaj macie czas nielimitowany, a w tematach gdzie można łapać pokemonyy do godziny 20.35.

Tak więc Matt pojawił się na Placu Apelowym. Wysłuchał co do powiedzenia ma Aureliusz. Na prawdę? Na prawdę no? Właśnie wrócił z Lasu przecie! No ale co... wyzwanie to wyzwanie. Matt nie miał dużego doświadczenia z wodnymi pokemonami, mimo to wierzył, że się uda. Popatrzył na resztę drużyny na placu.
-To... dzielimy się, czy idziemy razem? - zapytał.

Przybiegam na plac apelowy, chcąc usłyszeć jakie mamy zadanie. Przybiegliśmy w samą porę! Usłyszeliśmy co jest naszym zadaniem;
-Złapać wodnego pokemona?- mruknęłam, lekko wystraszona, ale zaraz wzięłam się w garść;
-Ale damy radę!- mruknęłam.
I zaraz zaczęłam się zastanawiać, gdzie wyruszę? A gdzie chce iść reszta drużuny? Wysłuchuje się w ich rozmowy. Chcę znaleźć jakiegoś pokemona. Więc daje z siebie wszystko!
Raczej chciałabym iść do portu..
-Może zróby dwie grupy.

Dobra, szybko dołączam do mojej grupy i czekam na szczegółowe instrukcje co dalej.

Nasz Auruś zawył w głośnik i musiałem dupe ruszyć. O ja biedny, o ja nieszczęśliwy, nie miałem co robię to poszedłem. Po drodze spotkałem Dziomka i Halfi, więc złapałem te siermięgi za raczki i poprowadziłem na miejsce. Tam dowiedziałem cię o co kaman i za wesoło mi nie było. Poka wodnego mam, ale teraz muszę zapierdalać za te sierotki maryśki. Nie fajne to nunu i zaczynam żałować tej całej roli lidera. Jeden plus że dwa mięsa ode mnie odpadły, mniej roboty przede mną.

Przyszedłem na plac apelowy aby zorientować się co jest na kolejnym zadaniu.
- To coś dla mnie! Wodne pokemony to moja pasja. Uwielbiam @.@
Ucieszony skierowałem kroki z osobami z mojej grupy w stronę portu. Warto byłoby znaleźć jakiegoś pokemona wodnego, bo nie ukrywam bardzo by się taki przydał. Szybkim i pewnym krokiem z Gliscor u boku ruszyłem do portu, miejsca tajemniczego i bardzo niestabilnego, ale tam na pewno kogoś znajdę.

Crystal
Nie owijając w bawełnę postanowiłam razem z Rileyem iść do portu w którym mamy schwytać wodnego pokemona. Wypuszczając Cyndaquilla z pokeballa, idącego u mego boku ruszyłam do Portu.

Szłam razem z Wabikiem do miejsca wyzwania, którym był plac apelowy. Tam usłyszałam co będzie naszym wyzwaniem. Wyzwaniem tym było zdobycie wodnego pokemona. Dołączyłam do reszty drużyny i wysłuchałam wszystkich, a potem powiedziałam:
-Podzielenie się to dobry pomysł ja mogę iść do lasu.

A więc mamy sobie dorwać pokemony? A na cóż mi to. Posiadałem dwa wodne pokemony i oba były naprawdę silne. W każdym razie postanowiłem i tak zagospodarować ten wolny czas na to by dorwać jakiegoś innego, niekoniecznie wodnego pokemona.
- Ja pójdę do lasu.

- Pójdziemy z tobą!
Powiedzieli: Wabik, Fester i Maverixx którzy chcieli dorwać właśnie takie pokemony.

-Czyli ja i Sophie idziemy do Portu a reszta do lasu, tak? - upewnił się. Po chwili ruszył z towarzyszką do portu.

Po złapaniu pokemona przychodzę z powrotem na Plac Apelowy, by dowiedzieć się, co nas czeka w przyszłości. Jakie jest kolejne zadanie? Czy dam sobie radę? Nie zawiodę przecież swojej dróżyny!
Przychodzę jako jedna z pierwszych i siadam przed głośnikiem, ale w biezpiecznej odległości.
Teraz czekam na rozwój wydarzeń. Szczęśliwa patrzę też na monety, które nowa ptaszyna nam podarowała. Na pewno się przydadzą, więc muszę teraz się zastanowić, jak je wykorzystać...
Czekanie jakoś szybko mija, i już niedługo zniknie czas oczekiwania. Wszystko będzie jasne.

Również Matt pojawił się na placu apelowym. Razem z nim przybył tutaj nowy członek jego wyspowej drużyny - Octillery. Matt czekał na dalsze wydarzenia, siadając przy ognisku. Wcześniej pojawiła się tutaj Sophie. Cóż - Matt miał nadzieję, że Octillery da sobie radę z wyzwaniem. Matt miał nadzieję, że cała drużyna Karpiów da sobie radę z wyzwaniem.
-I jak ci poszło łapanie pokemonów? - zapytał z uśmiechem. Był ciekawy co złapali inni członkowie drużyny Karpiów. Też mieli tyle szczęścia, by złapać wesołego Octillery? A może coś bardziej ambitnego? Kto wie?

-Udało mi się złapać Wingulla, zdecydowanie spodobała mu się moja ptaszyna. Drugi lot w dróżynie... no cóż, może zacznę się specjalizować łapaniem ich na wyspie?- zaśmiałam się lekko. Jednak tak naprawdę martwiłam się treścią nowego zadania. Bo kto wie co nas spodka? Przed jak ciężkim zadaniem postawi nam los i w jakim stopniu bedą miału na to wpływ pokemony? No bo jakie ma szanse taka ptaszyna przeciwko kolosom, takim jak Gyardos? A jeśli będziemy musieli na nich pływać? Albo z nimi nurkować? Scenariuszy jest tysiące, a wskazówek- żadnych. Jedyna nadzieja w tym że ślepy los da nam szansę, i to nie siła poka odegra kluczową rolę.

Wreszcie po złapaniu pokemona potrzebnego do zadania przybyłem na Plac Apelowy tak jak nam zlecono. Z malutkim pociesznym stworkiem zwanym Shellosem. W końcu będąc już na placu czekałem na dalszy rozwój wyzwania, którego pierwszą część wykonywaliśmy poszukując pokemona wodnego. Teraz przyszedł czas na drugą część zadania. Tylko ciekawe co organizatorzy wymyślą za wyzwanie, do którego przymusowo trzeba było złapać wodnego pokemona.

-Mam nadzieję, że nie będziemy musieli na nich pływać. To byłoby trudne. - stwierdził - Oj z łapaniem latających pokemonów to musisz chyba być ostrożna. - stwierdził. Drużyna złożona jedynie z jednego typu może być trochę problematyczna. Trzeba być jednak dobrej myśli. - Strasznie jestem ciekaw co wymyślili nam organizatorzy. Przymusowe łapanie wodnego pokemona... nie mam doświadczenia z takimi pokemonami. Mimo że to nie byłoby miłe, perspektywa nurkowania i pływania jest dla mnie najbardziej realna.

Prosto z Lasy wbiegłam na plac apelowy. Jeszcze trochę zdyszana po ucieczce przed pokemonami na szczęście udało nam się coś złap, Szybko znalazłam resztę swojej drużyny i dołączyłam do nich.

Swoją misję zakończyłem sukcesem, Dziomek złapał żółwie, ale nie ninja. Teraz razem z nim wbijam na plac apelowy czekając na resztę ofiar losu z rybeniek. Wibratory swoje zrobiły, teraz będą buczeć w kierunku niedorobionych spławików hehe. Gromadzimy sie tutaj razem i wpierdzielamy potrawkę z karpi, aby wkurzyć tym przeciwnika. Niech wiedzą że są dla nas ino mięsem i niczym więcej. No może jeszcze workami ości hehe. Ja jestem tu, a Dziomek ze mną.

Chłopak z całych swych sił biegł w kierunku placu apelowego. Na jego twarzy widniał grymas, ponieważ tyle monet przeleciało mu dosłownie obok głowy, lecz on nie mógł żadnej z nich zabrać. Dodatkowo nie zdobył interesującej foczki. No niestety, gra się dalej. Na szczęście wybrał wodnego pokemona jako stróża w czasie zabawy na wyspie. A okazja do złapania pokemona pewnie się jeszcze zdarzy.
- Jak wam poszło? Co złapaliście? - zapytał się swoich towarzyszy, którzy wyglądali na zadowolonych.