|
|
| [Przygoda Wabika] Księga Szamana: wędrowiec | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wabik
Liczba postów : 695 Wiek : 26
| Temat: Re: [Przygoda Wabika] Księga Szamana: wędrowiec Pią Sty 02, 2015 11:53 pm | |
| Chłopak uważnie przyglądał się znalezionym przedmiotom. Dodatkowo zastanawiał się co mogło to oznaczać, jednak po jakimś czasie jego myśli zaczęły płynąć w jednym kierunku, a był on związany z harmonią i równowagą, która panuje we wszechświecie. Nagle jego policzki ukoił przyjemni, delikatny wiaterek, a cała sceneria zaczęła się radykalnie zmieniać. Popiół całkowicie znikł ustępując piaskowi. Również latarnia zgasła, lecz po chwili zastąpiło ją słońce, które zaczęło się wyłaniać zza horyzontu. Poczuł również morską bryzę, która płynęła z wody. To otoczenie bardziej mu się podobało. Przy innym świetle ponownie mógł spojrzeć na piórko i łuskę, tym razem z innej perspektywy. Szaman usiadł po turecku i zabrał w swe dłonie cząstki pokemonów. Musiał się skupić i pomyśleć nad istotną sprawą. Zaczął oddychać równomiernie. W swoich wspomnieniach próbował odkryć jakie stworzenia mogły po sobie zostawić piórko i łuskę. Wabik domyślał się, że muszą być z nim w pewien sposób związane, jednak nigdy na swojej drodze nie spotkał ów stworzenia. Nigdy nie miał okazji trenować podopiecznego, który miał kasztanowe piórko lub białą łuskę. Musiał sięgnąć głęboko, prosto do korzeni. Próbował sobie wyobrazić, że jego stróż materializuje się w jego wspomnieniach zaczynając od istotnego piórka lub łuski, a następnie ujawniając kolejne elementy budowy ciała. |
| | | Morfina
Liczba postów : 470 Wiek : 31 Skąd : Wolne Miasto - Gdańsk
| Temat: Re: [Przygoda Wabika] Księga Szamana: wędrowiec Pią Sty 02, 2015 11:53 pm | |
| Wabik zamknął oczy, aby z wizualizować swoich stróży, ale było to trudne zadanie. Miał dwie rzeczy, sprzeczne. Myślał o wodzie i o powietrzu. Przodkowie jednak pragnęli tylko częściowo spełnić jego pragnienia. Ich życzeniem było, aby Wabik dostał takich stróży, którzy uczyniliby go silniejszym i jednocześnie podtrzymali jego pozytywne duchowe cechy. Żeby również dopełnić równowagę, którą odznaczał się początkujący szaman, i stróże musieli się zrównoważyć.
Z zamyślenia wytrącił Wabika przeciągły, dźwięczny ryk, podobny do ryku Wailorda, ale o znacznie głębszej tonacji. Otworzył oczy. Niebo znów było ciemne, ale przynajmniej usłane licznymi gwiazdami, galaktykami - których nie zobaczyłoby się w mieście przez jego jasność. Przejmująca czerń i obecność kosmosu mogła sprawić, że serce zabije mocniej. Adrian dalej znajdował się na plaży. Piasek był w tych okolicznościach szarą masą, a morze wyglądało niesamowicie, odbijając konstelacje z nieba - to tak jakby można się było zanurzyć w kosmosie! Ponowny dźwięk znów przywrócił go do porządku. Czyżby należał do jego stróża? Najwyraźniej.
Z morza wzleciał w górę ogromny pokemon, oświetlony delikatną, białą postacią. Swymi skrzydłami mógłby otoczyć całe miasto, jego białe, drobne łuski sugerowały przynależność do morza, w którym z resztą ten pokemon czuł się świetnie. Zaś z wyglądu przypominał groźnego, wielkiego smoka. Czarne przenikliwe oczy, okryte kolczastym kobaltem, wpatrywały się w młodzieńca. Jego podbrzusze było delikatne niebieskie, choć może bardziej fiołkowe? Ciężko było stwierdzić, gdy do dyspozycji miało się jedynie światło z poświaty. Ogromny ogon, również zakończony kobaltowymi ostrzami, uderzył w wodę, ochlapując zapewne zaskoczonego trenera. Wtedy, mógł spojrzeć na całokształt. To była Lugia, mylona z wodnym smokiem, którym po części była, ale jej typ był psychiczno-latający. Została ona wybrana dla Wabika, ponieważ spełniała jego pragnienia, a swymi prawdziwymi typami zawsze mogła służyć mu pomocą - swą mądrością i lekkością.
Lugia wzleciała wysoko w powietrze i krążyła nad głową szamana, odwracając jego uwagę. Przecież miała być równowaga. I w tym momencie poczuł na swych plecach przyjemne ciepło, które osuszyło go z wody. Odwrócił się, zaskoczony zobaczył za sobą ogromnego, spokojnego ptaka, o ciemno kasztanowym upierzeniu, złotym dziobie, ogonie i w połyskującej, naturalnej koronie. Błyszczał wyraźnie, złotym blaskiem. Zieleń na szyi i w zakończeniach piór, dodawała mu dostojności. Zaskrzeczał. Był potężnym, ognisto-latającym ptakiem. Mniejszym od Lugi, ale zwinniejszym i temperamentnym. Jego obecność w szamańskim panteonie Wabika, miała mu dodawać odwagi i wzniecać jego wolę walki. Typ lot, miał służyć w tym wypadku, do ujrzenia rzeczy z różnych perspektyw.
Ho-Oh wzleciał w powietrze i krążył wraz z Lugią nad nim. |
| | | Wabik
Liczba postów : 695 Wiek : 26
| Temat: Re: [Przygoda Wabika] Księga Szamana: wędrowiec Pią Sty 02, 2015 11:54 pm | |
| Chłopak siedział po turecku oddychając pewnie. Oczyszczał myśli. Nie pozwalał, by coś go dekoncentrowało. Widział tylko ciemność, która oznaczała pustkę w jego umyśle. Nagle pojawiły się w niej dwa elementy, które próbował połączyć ze sobą na różne sposoby, jednak to nie skutkowało sukcesem. Następnie pomyślał o elementach, jako o częściach jego stróżów, jeśli było możliwe, że jest ich dwóch. Nie miał bowiem pewności jakim darem chcą go obdarzyć przodkowie, którzy opiekują się nim od długiego czasu. Nie mogło być to stworzenie, które zachwiało by jego duchową równowagę przechylając szalę którejś z jego cech. Wszystko musiało być w stanie równowagi, by jego harmonia dalej mogła funkcjonować prawidłowo. Wiedział, że przodkowie nigdy by nie zrobili czegoś, co mogło zrujnować jego szamański zapał oraz co gorsza życie. Wystarczył bowiem jeden niewłaściwy krok, ponieważ granica, którą musiał się oznaczać była bardzo cienka i łatwo ją było zniszczyć. Jednak chłopak ufał im, gdyby nie dążył ich zaufaniem, nie przyjął by cennego daru, którym go obdarzyli, a który przypieczętowywał tą podróżą, która miała się zakończyć stworzeniem amuletu. Chłopak myślał o tym bardzo intensywnie zbaczając od głównego celu, którym była wizualizacja pokemonów, jednak zdążyło się coś niespodziewanego. Z medytacji wyrwał go doniosły ryk. Po plecach szamana z wrażenia przeszły ciarki. Pierwsze co zobaczył, to było niebo usłane licznymi gwiazdami oraz innymi ciałami niebieskimi. Nigdy nie dostrzegał tego w mieście, a nawet w miejscu, które było oddalone od cywilizacji i mógł w nim spokojnie trenować pokemony. Tu było inaczej. Natura tu rządziła się własnymi prawami. A człowiek nigdy tu nie ingerował, wyjątkiem był Wabik, który zasadził drzewo. Najchętniej zostałby w dziczy na zawsze, jednak nie mógł. Jego serce zabiło mocniej z dwóch powodów. Serce zabiło mu mocniej z dwóch powodów, pierwszy był to widok, który go otaczał, morze, niebo a nawet piasek, który nie miał w sobie nic szczególnego, ale razem ów elementy łączyły się w spójną, można rzec magiczną całość. Drugim powodem, przez który jego serce biło mocnej był przeszywający ryk, który mógł należeć do jego stróża. Wabik był pewny, że już za chwilę pierwszy raz zobaczy swojego duchowego podopiecznego, który będzie z nim związany do końca życia. Nie mylił się, bowiem z głębi wód po chwili wyleciał majestatyczny pokemon, który swoimi rozmiarami bił inne stworzenia o wiele. Szaman przyglądał się stworzeniu z zapartym tchem. Czuł, że tworzy się więź, jednak nie mógł opisać tego uczucia słowami. Dopiero teraz zrozumiał, że łuska nie wskazywała na rybę, tylko na stworzenie powiązane z wodą. Dlatego nie mógł sobie przypomnieć żadnego stworzenia, które pasowało do jego wyobrażeń. Kiedy stworzenie wlepiło w Szamana wzrok, ten oniemiał. Z wrażenia nie mógł poruszyć nawet palcami. Był sparaliżowany z wrażenia i dumy, która przepełniała jego serce, że przodkowie postanowili mu się związać z legendarnym pokemonem. Uczucie bezradności ustąpiło dopiero, gdy został ochlapany przez towarzysza. Nie był pewien co powinien teraz zrobić. Nie mógł jednak odwrócić wzroku od majestatycznego pokemona, który krył w sobie ogromnie źródła siły i mądrości. Szaman cały czas podążał wzrokiem za latającym stworzeniem, kiedy to nagle poczuł przyjemne ciepło, które zaczęło go suszyć z wody, która została na nim po ruchu Lugi. Chłopak odruchowo, lecz niechętnie się odwrócił, bowiem musiał odwrócić wzrok od swojego potężnego stróża. To co spostrzegł przerosło jego najśmielsze oczekiwania. Przed nim znajdował się dostojny ptak, który napełnił serce Wabika odwagą. Szaman oniemiał. Wyciągnął dłoń w stronę stworzenia, jednak szybko ją cofnął, bowiem nie miał pojęcia czy może oraz jakimi uczuciami darzą go legendarne stworzenia. Nim się spostrzegł oba latały nad nim zataczając kręgi. Chłopak poczuł w sercu i duszy równowagę, którą umocniły dwa stworzenia. Czuł również w tym ważnym dla człowieka narządzie przyjemne ciepło oraz mrowienie. - Dziękuję. - wyszeptał. Tylko na tyle go było stać, ale miał świadomość, że to jedno słowo w zupełności wystarczy przodkom, którzy obdarzyli go darem, którego nie mogło nic przebić. Szaman w najśmielszych snach nie spodziewał się, że dostąpi zaszczytu związania się z pokemonami legendarnymi, obstawiał zwyczajne stworzenia, jednak nie miał im nic za złe. Był dumny i szczęśliwy, a zarazem wdzięczny. Tego nie dało opisać się słowami. Chciał dotknąć swoich stróży, poznać ich lepiej oraz jeśli to możliwe zaprzyjaźnić się. Wstał, a następnie z szacunkiem obserwował latające stworzenia, które zataczały kręgi. Ten dzień był dla niego najwspanialszym, a zarazem najbardziej magicznym elementem na kartach jego historii. |
| | | Morfina
Liczba postów : 470 Wiek : 31 Skąd : Wolne Miasto - Gdańsk
| Temat: Re: [Przygoda Wabika] Księga Szamana: wędrowiec Sob Sty 03, 2015 10:40 am | |
| Alex patrzył na pokemony, które choć ogromne, wysoko wydawały się tak małe… Jakby mogły wejść do kieszeni, choć zabawnie to brzmieć mogło. Niewygodnie obserwowało się je zadzierając głowę, więc czemu by nie ułożyć głowy, na złocistym, drobnym i miękkim piasku? Czemu nie dać się zrelaksować zupełnie, odpłynąć… Więź ze stróżami w tym stadium polegało głównie na odczuciach, czyli komunikowanie się emocjami – sercem, czy też duszą. Szaman z pewnością był świadom ten wiedzy i ciekawe było, czy to, co czuje jest prosto z jego serca, czy czuje uczucia pokemonów, które krążąc, wydawały się śpiewać? Nie wydawał się zbyt długo myśleć o tym, z rozmarzeniem wsłuchiwał się w pieśń, a przynajmniej wyraz jego twarzy wydawał się na to wskazywać. Choć Lugia miała dość głęboki ryk niosący się echem, a Ho-Oh z reguły skrzeczał donośnie, wspólnie ich głosy przekładały się w zupełnie przyjemną dla ucha melodię. Zlewały się w jeden głośny dźwięk, który początek miał głośny, a później stopniowo cichł. Gdyby młodzieniec chciał przyrównać ten dźwięk do czegoś, było ciężko znaleźć coś, choć odrobinę podobnego. Było to chyba najzwyczajniej unikatowe, a tylko on dostąpił zaszczytu słuchania tego…
Dźwięki wydawały się go usypiać. Raz po raz przymykał oczy na coraz dłużej, a z każdym spojrzeniem obraz rozmywał się. W końcu ujrzał już tylko plamki na niebie… Bordową i białą, a następnie czerń. Zaś dźwięk wydawał się jeszcze długo docierać do uszu Alexa.
Obudził go nieznośny skrzek, raz po raz przedzierający i rozrywający powietrze. Omal nie spadł z gałęzi, na której spoczywał, gdy w tej niemiłej pobudce przeszło mu się zerwać. Spoglądając w dół, mógł ujrzeć pędzące stado Dodrio. Przebiegały przez las krzycząc i stawiając na nogi całą faunę, czy też i florę. Mimo wszystko pokemony wyglądały na szczęśliwe, najprawdopodobniej ich zachowanie było naturalnym standardem. Może nawet są leśnym budzikiem? To mogłoby się wydawać zabawne, ale pasujące – Budziki nigdy nie są miłe dla ucha.
Rozejrzał się. Przez szmaragdowe liście przedzierały się łuny porannego światła, w prześwitach widział błękit nieba. Wygląda na to, że wstał nowy dzień, a on przespał noc. Ale czy to oznacza, że wszystko to, co zobaczył było tylko snem? Przeczesał palcami włosy, myśląc nad tym i poczuł w nich piasek, który znikąd indziej niż z plaży nie mógł się dostać. Przymknął oczy i skoncentrował się… Poczuł słony, wilgotny zapach. Jego pamięć zaczęła odtwarzać wczorajszą wizję. Czyli to tutaj są jego stróże! W jego wnętrzu, do którego może codziennie wracać w skupieniu bądź śnie. Poczuł w sercu radość, którą wyraźnie przesyłały mu stróże. Wszystko stało się jasne.
Otworzył oczy. Wędrówki po kostur wędrowca jeszcze nie kres, choć już niedługo przyjdzie mierzyć mu długość gałęzi. Do szczytu krótka wspinaczka, a tam czekały ażurowe kresy. Tam gałęzie były zróżnicowane, pięły się w górę, były łatwo dostępne i gotowe do oceny, a drzewo wyraźnie ku temu przychylne. Czas ruszać wyżej, zdobyć to, co pomoże finalnie zyskać amulet.
|
| | | Wabik
Liczba postów : 695 Wiek : 26
| Temat: Re: [Przygoda Wabika] Księga Szamana: wędrowiec Sob Sty 03, 2015 4:09 pm | |
| Chłopak cały czas z zapartym tchem obserwował pokemony, które korzystały z wolności, które dawało im nieograniczone niebo. Czasami Wabik wyciągał dłoń ku niebu, ponieważ chciał nawiązać kontakt z swoimi stróżami, chociaż nie było mu to dane. Jednak po dłuższym czasie obserwacji, pozycja w której się znajdował Szaman stawała się niewygodna i uciążliwa, więc powoli zaczął zmieniać swoje ułożenie, które z minuty na minutę było bliższe pozycji leżącej. Następstwem tego było wylegiwanie się Wabika na piasku czemu towarzyszyła przyjemna dla oka obserwacja dwóch latających pokemonów. Ciepły piasek w tej sytuacji wydawał się bardzo wygodny i komfortowy. Przez te dwa czynniki młody Wabik chciałby mieć lepszą więź z swoimi Stróżami, jednak na chwilę obecną nie było mu to dane, lecz on w głębi serca i duszy czuł, że jeśli będzie cierpliwy, to nadejdzie ten upragniony dzień, a chwila spotkania i kontaktu będzie zapamiętana do końca życia. Szaman czuł, że obecność tych dwóch tajemniczych i niesamowitych pokemonów budzi w nim poczucie bezpieczeństwa, spokoju i swobody, przy nich nie musiał niczego udawać, mógł być po prostu sobą i chociaż na chwilę pozwolić sobie na relaks, a wszystkie myśli jak łatwo przychodził to tak samo odchodziły, ale może to i lepiej. Chłopak znajdował się w fantastycznym stanie, wszelkie troski i zmartwienia kryły się w cieniu, a działały tylko te pozytywne odczucia, a to wszystko dzięki przepięknym dźwiękom, które powstawały dzięki dwóm legendom. Oba pokemony różniły się diametralnie na wielu płaszczyznach, dzieliło je dosłownie wszystko, a wspólne cechy zapewne można było wyliczyć na palcach jednej ręki. Jednak ich dźwięki idealnie się z sobą współgrały i dopełniały. Tajemnicza melodia wydawała się przenikać ciało Szamana i trafiać do takich miejsc jak umysł, serce oraz dusza. Alexander był pewny, że jest niezwykłym szczęściarzem, że jemu było dane, prawdopodobnie jako jedynemu żywemu na świecie dostąpić zaszczytu wysłuchania śpiewu tych dwóch legendarnych pokemonów. Wabik przez słuchanie cudownej melodii i leżenie na niebywale wygodnym piasku stawał się coraz bardziej senny. Zdarzało mu się zamykać oczy, jednak im dłużej słuchał śpiewu swoich stróżów, tym krócej mógł nad nimi panować i dlatego co kilka sekund musiał je przymykać, by następnie z trudem je otworzyć. Jednak za każdym razem obraz był coraz to bardziej niewyraźny, a w końcu dwa latające stworzenia stały się niewyraźnymi plamkami na niebie, natomiast dźwięk długo jeszcze był słyszalny dla młodego Szamana. Z snu wyrwał go przeraźliwy krzyk, który w porównaniu do pięknego śpiewu dwóch legend był dla Wabika jak tortura przez co błyskawicznie zasłonił uszy dłońmi. Przez tak nagłą pobudkę młody mężczyzna prawie spadł z gałęzi na której spoczywał, jednak szybko złapał się najbliższej gałęzi, która pomogła mu zachować równowagę. Po chwili zerknął w dół, a jego jeszcze zaspane oczy zarejestrowały pędzące stano dzikich Dodrio, które biegły jak szalone, skrzecząc przy tym niemiłosiernie. Ów krzyk prawdopodobnie obudził wszystkie istoty, które spały w tym pełnym tajemnic gaju. Wabik jednak delikatnie się uśmiechnął, ponieważ te pokemony wyglądały na szczęśliwe. Widocznie klimat w którym żyją sprzyja ich naturalnym zachowaniom, a może taką miały rolę w systemie tego miejsca. Szaman delikatnie się uśmiechnął, ponieważ miał możliwość stać się częścią prawdziwej Natury, chociaż na krótki czas. Szaman był ciekawy co go jeszcze może spotkać w tej dziczy i czego jeszcze będzie miał zaszczyt być świadkiem. Po krótkiej zadumie Wabik zaczął się rozglądać. Przez liście, które miały bardzo żywy zielony odcień przedzierały się słabe promyki porannego słońca, a gdzieniegdzie można było dostrzec błękit czystego nieba. Z tego można było się domyślić, ze młodzieniec przespał noc, a piękne spotkanie z legendami było tylko snem. Myśl ta była niezwykle przygnębiająca. Ów sen był bardzo realistyczny i aż żal, że okazał się tylko zlepkiem wspomnieć i ukrytymi pragnieniami zalegającymi w wnętrzu Szamana. Po kompletnym powrocie do rzeczywistości po błogim śnie, Wabik odgarnął kilka kosmyków, które spadły mu na twarz oraz przeczesał włosy palcami. Nagle zdał sobie sprawę, że czuje coś bardzo drobnego, po chwili zdał sobie sprawę, że to są ziarenka piasku z plaży na której leżał w czasie snu. Następnie usiadł wygodnie na gałęzi i zamknął oczy. Zaczął wysilać zmysły, by przypomnieć sobie, co się dokładnie tam wydarzyło. Po chwili poczuł wilgotny zapach, dokładnie taki jak w wizji. Następnie jego pamięć zaczęła odtwarzać poszczególne sceny jak w filmie. Widział piórko i łuskę oraz fragmenty podróży, a na samym końcu zarejestrował dwójkę swoich stróżów, które wydawały z siebie fantastyczną melodie. Po chwili Szaman poczuł przyjemne mrowienie w ciele, ale skupiało się ono głównie w okolicach serca. Rozchodziło się z niego bardzo przyjemne ciepło, które spowodowało, że na twarzy Alexandra pojawił się uśmiech. Nagle napełniła go błoga radość. Młodzieniec poczuł, że to jest ich siła. Możliwe, że nie tylko on bardzo się cieszył z kontaktu z nimi. Możliwe, że legendy zaakceptowały Szamana. I wystarczy tylko chwila medytacji albo sen, by nawiązać z nimi chociaż to emocjonalne połączenie. Po otwarciu oczu czuł w sobie spokój. Stróże pomogły mu rozwiązać problem oraz rozjaśniły jego umysł. Wabik powstał, a następnie ponownie zaczął się wspinać uważnie wykonując każdy kolejny ruch, nie mógł sobie pozwolić na błąd. Za daleko zaszedł, by teraz odpuścić. A nie opuści tego miejsca, dopóki nie dokona tego, po co tu przybył. Cały czas się rozglądał za idealnym kawałkiem tego szlachetnego drzewa, które będzie mu towarzyszyć do końca jego Szamańskiej podróży. Co kilka minut się zatrzymywał, by podziwiać widoki oraz tutejszą faunę i florę. Wydawało mu się, że dąb postanawia mu w niektórych sytuacjach pomóc oraz daje młodzieńcowi ogromny wybór w decyzji, którą ma podjąć. Szamana rozpierała energia. Czuł wyraźne wsparcie z góry. |
| | | Morfina
Liczba postów : 470 Wiek : 31 Skąd : Wolne Miasto - Gdańsk
| Temat: Re: [Przygoda Wabika] Księga Szamana: wędrowiec Pią Sty 09, 2015 3:03 pm | |
| Aleksander odczuwał pewien niedosyt w kontaktach ze stróżami. Tak fajnie byłoby przecież z nimi rozmawiać oraz przebywać, poza światem duchowym, ale jak na złość tym razem nic nie przychodzi od razu. Wpierw musiał zapracować na tę szczególną więź i skupić się na obustronnym wysyłaniu/odbieraniu emocji. Teraz i tak nie mógł o tym myśleć, miał swoje cele… Głównie jeden – zdobyć amulet, ale do tego teraz potrzebował skonstruować kostur wędrowca, który będzie mu towarzyszył w dalszej szamańskiej wędrówce i to nie tylko tej obecnej.
Spojrzał w górę. Gałęzie malowały się gęsto i rozłożyście. Dalsza wspinaczka nie mogła być trudna, zwłaszcza, że dość aktywnie wypoczął nocą. Chwycił pewnie pierwszą, najbliższą niemu gałąź i podciągnął się, stojąc pewnie tuż przy pniu. Spojrzał w dół, a widok różnił się od tego w górze tylko tym, że droga powrotna była spowita większym mrokiem, z powodu nałożenia się wielu gałęzi. Alex z pewnością nie miał lęku wysokości, ale nawet gdyby, nie odczuwałby go. Liście szumiały, delikatnie popychane wiatrem i falując wyglądały tak miękko, że upadek nie mógł być bolesny (według wyobrażeń). Z tej zadumy nad podziwianiem aspektów otoczenia, lepiej widocznego za dnia, wyrwał go nieprzyjemny dźwięk z wewnątrz. Brzuch mu burczał i dopiero teraz sobie uświadomił, że od dnia wczorajszego nie jadł nic. Całe 24h bez posiłku. To zapewne przez wartką akcję nie odczuł głodu. Lepiej było coś zjeść, na szczęście do szczytu drzewa nie daleko. Weźmie kij, szybko zejdzie i może poszuka jakiegoś krzaku z jagodami… A morze grzybów? Większych owoców? A może samodzielnie coś postanowi wytworzyć rozpalając ognisko i zastanawiając się, co jeszcze potrzebuje do pełnej konstrukcji? Tak, pomyśli o tym jak zejdzie na dół, na razie postara się wykończyć misję i nie zawracać, bo byłoby to niemądre posunięcie.
Ruszył gładko do góry, jakby drzewo samo go zapraszało. Nie miał już takich problemów jak obsunięcia kończyn. Kora dobrze trzymała się na drewnie, a jej struktura dawała dobrą przyczepność podeszwom butów i dłoniom. Długo nie trwała ta wędrówka, nim się obejrzał już był u celu. Chociaż słońce grzało, było chłodno. Wiatr wiał tutaj mocniej niż w przytulnym wnętrzu korony. Włosy były targane na zachód dawały Szamanowi kierunek żywiołu. Chłopak napełniał swe płuca łapczywie świeże, leśne, intensywne powietrze, niosące ze sobą zapach ziół, słonecznego zboża i tęczowych łąk. Tu, wysoko, było to jeszcze bardziej odczuwalne, niż na ziemi. Rozpostarł ręce jak do lotu. Oh! Jakby się chciało teraz wzlecieć niczym ptak! Czuć to jeszcze bardziej intensywnie, karmić zmysły uczuciami i tym niesamowitym widokiem! Błękit porannego nieba przecinały jedynie złote promienie przebudzonego słońca. U dołu zaś falowało morze zieleni. Nie przypuszczał, że zaszedł tak daleko. Teren lasu był naprawdę ogromny! Tak duży, że miasto, z którego przyszedł, wyglądało teraz jak mrowisko. Odwrócił się. Za sobą malowały się kolejne kopce, ale tym razem były to góry, o lodowych szczytach, które w bezchmurnym niebie były idealnie widoczne i wydawały się błyszczeć. Zapewne to śnieg się skrzył w słońcu. Jego żołądek ponownie się odezwał, przywracając go na ziemię z bujania w obłokach. Ale nawet to uczucie fizjologiczne nie było w stanie ostatecznie przeszkodzić mu w karmieniu swojej duszy tymi widokami. Jego ludzki duch, był głodniejszy niż ciało. Tak długo trzymany w ludzkim zamknięciu, teraz wyrwał się z niego, zaczynał nową drogę. To było niesamowite. Ta wolność… Zero ograniczeń. Gdyby tylko mógł podzielić się ze stróżami tym, co czuje! Chociaż mógł, mógł to zrobić, jeżeli tylko by zechciał.
Usiadł na gałęzi i wpatrzony w krajobraz doświadczał błogości. Ta chwila trwała wiecznie, była długa i przeciągła, a w rzeczywistości upłynęło zaledwie pięć minut! Choć raz czas był naprawdę przychylny. Napełniony dziwnym, przyjemnym uczuciem zapierającym dech w piersiach rozejrzał się bardziej wokół siebie. Czas chyba poszukać idealnego kostura wędrowca, a miał, w czym wybierać. Młode gałęzie dębu były naprawdę zróżnicowane. Od korzeni po sam czubek było to silne drewno, a jego moc potęgowały cechy fizyczne takie jak grubość, czy elastyczność. Niektóre były przy końcach powykrzywiane, niektóre w swym ciągu miały uwypuklenia jak bulwy, zaś wszystkie zdecydowanie były szersze u podstawy, ponieważ gładko wychodziły z głównej „gałęzi matki”. Kora na nich była młoda, więc twarda i będzie ona wymagająca w ewentualnej obróbce, co może tylko zaostrzało apetyt aktywnego młodzieńca? O tym przyjdzie się na przekonać.
|
| | | Wabik
Liczba postów : 695 Wiek : 26
| Temat: Re: [Przygoda Wabika] Księga Szamana: wędrowiec Pon Sty 19, 2015 8:38 pm | |
| Alexander cały czas czas piął się w górę, by odnaleźć idealną gałąź, która będzie mu towarzyszyć przez całe życie. Cały czas jego myśli uciekały w kierunku stróżów. Chłopak czuł się wewnętrznie rozdarty, ponieważ miał niedosyt, który rósł na sile. Jego emocje można było porównać do odczuć dziecka, któremu odebrano nową zabawkę albo nie spełniono jego obietnicy. Szaman nie prosił o wiele, chciał tylko nawiązać lepszą relacje z jego towarzyszami. Wabik przez natłok myśli musiał zrobić sobie przerwę, by oczyścić umysł. Po krótkiej, lecz pomocnej medytacji doszedł do wniosku, że może to być w pewien sposób próba i on sam musi zadbać o dobrą relacje między nimi. Następnie ponownie wyruszył w poszukiwaniu materiału na kostur, lecz jego myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół ów elementu, jego emocje były harmonijne i opanowane, a na twarzy gościł delikatny uśmiech. Co jakiś czas zadzierał wysoko głowę, by spojrzeć w górę i podziwiać kunszt Dzikiej Natury. Gałęzie tworzyły coś na wzór drabiny, co bardzo ułatwiało mu sprawę. Dodatkowo w jego ciele zalegała masa energii, którą była podsycana przez ambicje i samozaparcie Szamana. Po pokonaniu kilku metrów ciekawość sprawiła, że tym razem spojrzał w dół. Wydawało się bardzo wysoko, więc chłopak złapał pewnie najbliższą gałąź dla lepszej równowagi. Droga powrotna była spowita mrokiem, co dodawało efekt tajemnicy i mistycyzmu, jednak dzięki temu miało to swój indywidualny urok, który zapisywał się w pamięci Alexandra. Szum liści był dla niego piękną melodią, a delikatny chłodny wiatr rozwiewał jego włosy oraz przyjemnie muskał jego skórę, zupełnie tak, jakby to były przyjazne duchy powietrza, które chciały wesprzeć swojego brata. Z zadumy wyrwało go nieprzyjemne uczucie w wnętrzu jego brzucha. Dusza Szamana była karmiona pięknymi obrazami, jednak jego ciało domagało się posiłku. Wabik miał świadomość, że można długo wytrzymać bez jedzenia, jednak nie chciał sprawdzać swojej wytrzymałości. Jednak nie może się teraz cofać, za daleko zaszedł, a jego cel jest praktycznie na wyciągnięcie ręki. Po spełnieniu swojego marzenia może się zająć sprawami przyziemnymi, między innymi szukaniem jedzenia. Aktualnie postanowił odrzucić głód i wszystkie myśli z nim związane, by w pełni skupić się nad wyborem materiału, na wytworzenie kostura. Ponownie ruszył w górę. Przez noc drzewo zdążyło zapomnieć o przelotnym deszczyku, więc nie miał problemów z śliską nawierzchnią. Układ gałęzi i powierzchnia kory ułatwiała mu wspinaczkę. Po kilku minutach znalazł się na miejscu, gdzie mógł poszukać głównego elementu. Słońce świeciło, lecz wiatr targał włosy Wabika, jednak to nie było w stanie mu przeszkodzić, a nawet przeciwnie, zapach przyrody, który przywołało z sobą powierzę umacniał chłopaka w przekonaniu, że dokonał dobrego wyboru przyjmując możliwość bycia elementem większej całości, jako Szaman. Tej gamy zapachów nie można było poczuć na ziemi, a w mieście było to niemożliwe. Chłopak zamknął oczy i wyciągnął ręce na boki. Przez chwilę pozwolił zapanować różnym bodźcom jego ciało. Oddał się przyjemności, która była niemożliwa do opisania słowami, to trzeba było poczuć. Czuł więź z naturą całym sobą, czy to właśnie była kwintesencja szamaństwa? Obraz, który potem ujrzał dotarł do niego z większą siłą niż zwykle. Płomienie budzącego się słońca przecinały błękitne niebo. Na dole znajdowała się przyjemna dla oka zieleń, która zajmowała większą część widnokręgu chłopaka. Zdziwiło go, że pokonał tak spory obszar, ponieważ nie czuł w czasie wędrówki zmęczenia ani znużenia. Z drugiej strony widział góry o białych szczytach, niewątpliwie będzie musiał się tam kiedyś wybrać. Z chwili zadumy ponownie wyrwało go uczucie głodu w brzuchu, co skutecznie przywróciło go na ziemię. Chłopak się skrzywił, a następnie postanowił przekazać część swoich emocji stróżom. - Piękne widoki. - pomyślał w głowie, lecz chciał to przekazać dwóm pokemonom z którymi los go związał. Uczucie głodu nie powstrzymało jednak jego prawdziwej natury, która przez tyle lat musiała spoczywać w stanie uśpienia. Po tym długim okresie spoczynku była bardzo głodna i żądna pokarmu. Jednak nareszcie skrywana natura została odpieczętowana i w pełni przejmuje kontrolę nad Alexandrem, lecz dając mu możliwość dokonywania wyboru, co było w pewien sposób niesamowite. Szaman cały czas starał się swoje emocje wysyłać w kierunku legendarnych pokemonów, pragnął, by te lepiej go poznały, chociaż możliwe, że znały go lepiej, niż on sam. W jego ciele, umyśle i duszy dochodziło do niesamowitych reakcji. Wszystkie te trzy elementy w czasie obserwacji natury zdawały się być jednością i harmonijnie współgrać. A Wabik cały czas próbował przekazywać stróżom swoje emocje, w pewien sposób karmić je tym i podsycać tym samym ich więź. W przeszłości zapewne nie zwracałby takiej uwagi, jak teraz ale się zmieniał, a jego oczy dopiero teraz się otworzyły i przejrzały. Dopiero po nasyceniu się widokami Alexander postanowił ostatecznie odszukać pożądanego obiektu. W dobrym nastroju otoczony przyjemną aurą postanowił rozejrzeć się. Kroczył spokojnie po gałęziach uważając, by nie zranić drzewa lub nie spaść na ziemie. Wystarczył tylko jeden zły ruch, by spowodować nieszczęście. - Pomożecie mi? - zapytał się legendarnym pokemonom. Liczył się z ich zdaniem. Jego oczy wyłapywały z plątaniny prawdziwe perełki, jednak w wielu przypadkach po dokładniejszej obserwacji gałąź nie spełniała oczekiwań Alexandra. Czasami po zbliżeniu się drewno ukazywało swe niedoskonałości. W jednym przypadku gałąź była za bardzo poskręcana, a innym zbyt falista. Minuty mijały bardzo szybko, a Szaman jeszcze nie odnalazł tego jedynego kija, który był godzien być mu towarzyszem do końca życia. Po wielu niepowodzeniach w klatce piersiowej chłopak poczuł przyjemne ciepło. Możliwe, że to jego stróża informowali go o czymś, co przeoczył, a może spełniać jego warunki. Chłopak rozejrzał się i zauważył materiał marzeń. Czym prędzej zbliżył się do ów miejsca. Jego serce biło mocniej. Oczy zauważyły powiem idealnie prosty kij. Szaman za pomocą dotyku sprawdził, czy pasuje mu do dłoni i nie pomylił się. Dodatkowo jego długość oraz faktura spełniały oczekiwania młodego Szamana. Alex opadł dłoń o pień drzewa i w ciszy próbował nawiązać z nim kontakt, by być pewnym, że nie zakłóci równowagi drzewa. Po odpowiednim znaku wyciągnął z kieszeni nóż i cały czas przepraszając drzewo próbował odłączyć dziecko od matki. - Przepraszam, jeśli kiedyś przez mój uczynek splamię Twój honor. Nie zapomnę o Tobie nigdy, a część Ciebie w moim kosturze będzie żyć wraz ze mną oraz przemierzać świat podziwiając przy tym piękno naszej Matki, Natury. - jego słowa płynęły z serca i były szczere. Szaman w pewien sposób rozpaczał przez to, co robił. Czuł wewnętrzny ból. Po kilku minutach trzymał w dłoni już fundament swojego kostura. - Dziękuje. - powiedział pewnie. A następnie spojrzał na miejsce, gdzie jeszcze niedawno gałąź łączyła się z pniem. Musiał coś zrobić. Nie mógł pozwolić, by przez swoje zachowanie powstało słabe miejsce podatne na choroby, które mogłyby doprowadzić drzewo do obumarcia. Wyciągnął dłoń w kierunku rany drzewa i wyobraził sobie, że przesyła energię z swojego organizmu do drzewa. Po kilku sekundach wyciągnął palec wskazujący i zaczął kreślić w powietrzu runy, miał tylko nadzieję, ze nic mu się nie pomyliło. Narysowane znaki to Fehu, by podnieść poziom energii oraz przynieść dobrobyt, Uruz miała pomóc powrócić do zdrowia oraz wesprzeć w odbieraniu mocy od samej Natury, Raido, by przywrócić równowagę, która została zachwiana oraz Gebo jako wyrównanie mocy i zwieńczenie wymiany, która nastąpiła między Wabikiem i Dębem. Po tym skromnym rytuale Wabik postanowił zmierzyć się z podróżą czyli wędrówką ku ziemi. Było to cięższe, ponieważ element potężnego drzewa krępował mu ruchy, a Szaman nie miał zamiaru rozstawać się z gałęzią. Od tego wydarzenia droga chłopaka została związana z kolejnym elementem. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: [Przygoda Wabika] Księga Szamana: wędrowiec | |
| |
| | | | [Przygoda Wabika] Księga Szamana: wędrowiec | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |
|